Około 100 lat po zakończeniu akcji w anime.
Zwykły dzień w Seireitei.
Błękitne niebo przykrywały nieliczne, puszyste chmurki, słońce prażyło
niemiłosiernie. Shinigami chowali się w cieniach drzew, lub chłodnych barakach,
a wartownicy pocąc się w czarnych kimonach, odliczali czas do końca służby.
Minuty wlekły się im jednak niemiłosiernie i nawet pite ukradkiem sake nie
pozwalało zapomnieć o gorącu. Teoretycznie picie alkoholu na warcie było surowo
wzbronione, ale tak naprawdę teraz, kiedy od ponad stu lat panował całkowity
pokój, nikt już tak bardzo nie dbał o bezpieczeństwo. Przeszło wiek minął od
pokonania wojsk Aizena i na horyzoncie nie pojawiło się żadne nowe zagrożenie.
Tak więc, był kolejny,
piękny i spokojny dzień w Seireitei.
Rudowłosy
młodzieniec wspinał się stromymi, kamiennymi schodami na Wzgórze Soukyoku. Za
sobą słyszał swoich przyjaciół. Drobna kobietka, o czarnych włosach stąpała
cicho i z godnością, za to trzymający ją za rękę, czerwonowłosy i pokryty
tatuażami dryblas, dyszał ciężko i przeklinał szpetnie pod nosem. Rudzielec i
brunetka z przyzwyczajenia zupełnie zignorowali narzekania towarzysza.
Pokonali w końcu
niezliczoną ilość schodów i przeszli przez niewielki, za to gęsto pokryty
drzewami obszar. Zatrzymali się na pustej, płaskiej przestrzeni kamiennego
wzgórza i rozejrzeli wokół. Mieli stąd doskonały widok na okolice, jednak
niewątpliwym minusem był fakt, że wzgórze ze względy na swą wysokość było
bliżej słońca, które prażyło tutaj mocniej niż na dole.
- Do diabła, z taką
pogodą.. – Burknął Renji odczepiając od pasa kaburę z mieczem i kładąc ją pod
drzewem. Zwalił się ociężale obok niej, opierając się wygodnie o korę i
rozchełstując górę munduru.
- Wciąż nie
ogarniam za bardzo po co w ogóle przylazłeś tu z nami. – Odparł kąśliwie
Ichigo, spoglądając na niego krzywo.
- No jak to po co?
Chciałeś nauczyć się magii demonicznej!
- Szczególnie od
ciebie. – Sarknął rudowłosy. – Nawet prostego zaklęcia obezwładniającego nie
jesteś w stanie poprawnie wykonać!
- Tyy! – Renji
zerwał się spod drzewa, błyskawicznie wyszarpał katane z pochwy i zamachnął się
na Ichigo. Przeszkodziła mu drobna dłoń należąca do jego ukochanej, która
właśnie w brutalny sposób wylądowała na jego przedramieniu. Oczywiście tylko
dlatego, że Rukia wyżej nie sięgała, ale liczyła się siła ciosu, która w tym
wypadku była dość znaczna. Abarai postąpił kilka kroków w tył, aby złapać
równowagę i zmierzył Kuchiki obrażonym spojrzeniem.
- Ichigo ma rację.
Przyszedłeś z nudów, więc chociaż nie przeszkadzaj. Albo weź udział w szkoleniu
to może na coś ci się to przyda.
- Nie dzięki, to ja
już wolę popatrzeć jak sobie ten kretyn radzi. – Renji z powrotem usadowił się
pod drzewem i naburmuszony założył ręce za głowę. – I się pośmiać. – Dodał
złośliwie.
Rudowłosy zignorował zaczepkę i odkładając Zanpaktou pod
sąsiednie drzewo, zmierzył tylko przyjaciela chłodnym, kpiącym spojrzeniem.
- To od czego
zaczynamy? – Ustawił się naprzeciwko Ruki, na środku pola. Może nie dawał tego
po sobie poznać przez beznamiętny wyraz twarzy i obojętny ton, ale zależało mu na
nauce Kido.
- Sztuka Destrukcji
Cztery, Biała Błyskawica. – Bez zbędnych wstępów przeszła do rzeczy.
Po chwili skupienia na jej dłoni wytworzyła się jasna
energia o niewielkiej sile.
- Byakurai. –
Mruknęła Rukia i posłała błyskawicę w niebo, gdzie po chwili wybuchła, nie
tworząc jednak zbytniego widowiska. Ot kilka błysków i kłębów dymu.
Ichigo westchnął,
ale cierpliwie od kilku lekcji czekał na naukę porządnych, potężnych zaklęć.
Zdawał sobie sprawę, że panowanie nad energią duchową u niego kuleje, więc
nawet z tak prostym czarem będzie miał problemy, a nie chciał narazić się
pięści Ruki przez niepotrzebne narzekanie. Przymknął więc oczy dla większej
koncentracji i wyciągnął przed siebie rękę. Na otwartej dłoni zatańczył jasny
płomyczek i po chwili zgasł. Ichigo słysząc za sobą głupkowate rechotanie
Renjiego zacisnął mocno zęby.
- Spokojnie. –
Mruknęła obojętnie Rukia, pewnie była przekonana, że nie uda mu się za
pierwszym razem. – Wypowiedz inkantacje na głos i włóż w to więcej Reiatsu.
Kurosaki wziął
głęboki oddech i ponownie wyprostował rękę. Pozostał w tej pozycji kilkanaście
sekund skupiając energię, aż został brutalnie przywrócony rzeczywistości przez
wcale nie delikatne szturchnięcie między żebra łokciem dziewczyny. Łypnął na
nią brązowym okiem i uniósł pytająco brew. Ze zdziwieniem obserwował jak
prostuje się po wytrąceniu z równowagi i odgarnia włosy, które opadły jej na
oczy.
- Mniej Reiatsu!
Jeszcze jedno takie trzęsienie ziemi i oskarżą cię o demolowanie Seireitei. –
Burknęła zakładając ręce na piersi i mierząc go krytycznym spojrzeniem.
- To mniej czy
więcej, zdecyduj się wreszcie! – Jakkolwiek Ichigo zdawał się obojętny i
opanowany, to ta mała osóbka często nadwyrężała jego zapasy cierpliwości.
- Po środku! –
Warknęła rozeźlona – To się czuje, musisz się skupić!
Ignorując chęć trzaśnięcia Renjiego w roześmiany pysk,
przywołał się do porządku i trzeci już raz wyciągnął przed siebie rękę. Teraz
całkiem nieźle szło mu zebranie odpowiedniej ilości energii, był pewny, że w
końcu mu się uda.
- Zaklęcie Destrukcyjne
numer cztery. Biała błyskawica!
W momencie gdy
wypowiadał inkantacje, Renji chrząknął głośno, przerywając ciszę i kompletnie
wytrącając go z równowagi. Za późno było na anulowanie zaklęcia, a
powstrzymywana siłą woli, niepożądana teraz energia, wyciekała z niego
mimowolnie. Z jego dłoni wydobyła się olbrzymia ilość, oślepiającego światła, o
mocy tysiąckrotnie większej niż czar Ruki. Zdążył tylko odepchnąć do tyłu
zaskoczoną dziewczynę, nim kompletnie stracił panowanie nad zaklęciem i biała,
długa błyskawica, wybuchła tuż przed nim. Siłą techniki został odrzucony do
tyłu i z zadowoleniem stwierdził, że wylądował na Renjim amortyzując jego
cielskiem upadek. Przygniatając czerwonowłosego do ziemi, obserwował kłęby
piachu i kurzu unoszące się w miejscu wybuchu.
- Złaź ze mnie
kretynie! - Wydobył się spod niego przytłumiony, rozeźlony bełkot. Nim zdążył
spełnić życzenie, został gwałtownie odepchnięty i uderzył rudą głową o drzewo.
- To wszystko przez
ciebie idioto! – Krzyknął i wstał z zamiarem rzucenia się na Abarai’a.
Ten już
przygotowywał się do ataku, ale przerwał im dziewczęcy kaszel. Przypominając
sobie o Ruki, wymienili przerażone spojrzenia i pognali w miejsce z którego
dochodził dźwięk. Kuchiki, odepchnięta przez Ichigo i dodatkowo odrzucona siłą
energii, która trafiła do niej z większej odległości niż do rudowłosego, nie
miała jednak tak przyjemnego lądowania. Odbiła się od twardego pnia i teraz
leżała pod drzewem próbując złapać powietrze.
- Głąby! Zamiast
się kłócić pomóżcie mi! – Warknęła na ich widok, w przerwach między łapczywymi
oddechami.
Renji natychmiast objął ją w pasie i pomógł wstać. Zbliżyli
się do miejsca wybuchu i czekali, aż pył całkowicie opadnie. Ichigo podszedł
bliżej i po chwili całą trójką zastygli w bezruchu, zupełnie nie spodziewając
się widoku, który ujrzeli.
- Co do cholery.. –
Wymamrotał bezsensownie Abarai.
Pozostali
skwitowali to milczeniem i przysunęli się bliżej olbrzymiej wyrwy w ziemi.
Stali teraz nad olbrzymią dziurą, w środku której nie znajdowały się jednak
pokruszone kamienie, ziemia, ani cokolwiek czego można by się spodziewać, po
wnętrzu olbrzymiej skały. Stali nad częściowo zawalonym pomieszczeniem. Nie
znajdowało się w nim nic oprócz dużej, leżącej na środku, szklanej kapsuły.
Wewnątrz tkwiła nieruchoma postać dziewczyny. Jej twarz, co rusz zakrywana
falującymi włosami, nabrała dziwnej, upiornej barwy, przez soczyście zieloną
ciesz w której się unosiła. Renji delikatnie odsunął od siebie Rukię i postąpił
jeszcze kilka kroków w stronę krawędzi.
- Nie schodź tam! –
Wrzasnęła Kuchiki próbując schwycić go za rękaw kimona.
Nie zdążył nawet
zareagować, bo ziemia pod jego stopami zaczęła pękać. Gdyby nie szybka reakcja
Ichigo, który odciągnął ich wszystkich od dziury, niewątpliwie wpadłby do
środka razem z gruzem. Osuwająca się skała wywołała reakcję łańcuchową i po
chwili więcej kamieni przysypało pomieszczenie, wznawiając tuman kurzu i
piasku. Krztusząc się dławiącym pyłem i przysłaniając łzawiące oczy, odsunęli
się kilkanaście kroków w tył. Czekali aż wiatr rozwieje dym, ale dzień był tak
parny i pozbawiony silniejszych podmuchów powietrza, że musieli wykazać się
cierpliwością. W pewnym momencie doszedł ich dźwięk tłuczonego szkła – jakiś
kamień musiał upaść na kapsułę. Już mieli wymienić zatrwożone spojrzenia, gdy
przerwał im wybuch olbrzymiego Reiatsu. Ichigo czuł się jakby w całe jego ciało
wbito naraz setki ostrych mieczy. Zachwiał się i zaczerpnął gwałtownie
powietrza. Gdyby sam nie posiadał pokaźnej ilości energii duchowej, pewnie
osuwałby się omdlały na ziemie, tak jak to właśnie robiła Rukia. Podtrzymał ją
Renji, pomimo tego, że sam słaniał się na nogach i drżał. Po pierwszym,
gwałtownym kontakcie z taką ilością Reiatsu, ochłonęli nieco i pomimo wciąż
ciężkich oddechów, wyprostowali się. Rukia otwarła oczy, ale wciąż opierała się
ciałem o tors Renjiego. Dym nawet jeszcze nie zdążył opaść, gdy poczuli
kolejne, wielkie źródło energii, tym razem znajdujące się za nimi. Odwrócili
się błyskawicznie i stanęli oko w oko z przywódcami Gotei 13 oraz stojącym na
środku Kapitanem Głównodowodzącym. Ściągnięci tu najwyraźniej zostali przez
ilość nieznanej, potencjalnie groźnej energii. Staruszek opierał się na swojej
lasce i mierzył ich uważnym spojrzeniem.
- Kapitanie
Kurosaki, Kapitanie Abarai – zagrzmiał – Nie dość, że ignorujecie wezwanie na
obowiązkowe zebranie dowódców, to jeszcze wyczyniacie.. – chrząknął gardłowo –
No właśnie nie wiadomo co. Co to ma znaczyć? Cóż to za potężne Reiatsu? Czyżby
jakiś intruz wdarł się na teren Seireitei?
- Tak właściwie.. –
Ichigo wskazał za siebie, na rzednący pył. – Sami nie wiemy za bardzo co się
dzieje..
- Ćwiczyliśmy z
kapitanem Kurosakim zaklęcia Kido i włożył w nie za dużo energii. Doprowadził
do wybuchu, ziemia się zapadła a pod spodem by.. – tłumaczyła Rukia kłaniając
głowę przez wszechkapitanem.
- Spójrzcie –
przerwał jej Ukitake.
Uwaga obecnych,
dotąd skupiona na dziewczynie, powędrowała za jego wzrokiem, utkwionym w prawie
całkowicie przerzedzonym już pyle. Za cienką warstwą kurzu majaczyła ciemna
sylwetka. Kładąc ręce na rękojeściach Zanpaktou, stali w pozycjach gotowych do
ataku i oczekiwali ujawnienia się osobnika. Nie musieli jednak czekać
cierpliwie na wiatr, gdyż postać ruszyła powolnym krokiem przed siebie i po chwili
zobaczyli ją, wyłaniająca się zza zasłony dymu. Stanęła przed nimi drobna
dziewczyna, średniego wzrostu i z brązowymi włosami opadającymi aż do ziemi.
Kilka kosmyków wlokło się za nią po podłożu. Pomimo tego, że przed chwilą
pływała w niezidentyfikowanej cieszy, była całkowicie sucha. Odziana w
standardowy strój Shinigami, który różnił się tylko kolorami. Tradycyjna czerń
zastąpiona była bielą, a ciemne były dodatki. Zupełnie na odwrót niż w
oryginalnych mundurach. Przy pasie przymocowaną miała czarną, owinięta
jedwabnym materiałem pochwę, z której wystawał rękojeść miecza w kształcie błyskawicy,
uchwyt również otoczony był czarnym jedwabiem. Dziewczyna odgarnęła
przysłaniające jej twarz włosy i spojrzała na otaczających ją Shinigami
wielkimi oczami, o barwie równie czekoladowej co jej włosy. Wykrzywiła usta w
uprzejmym uśmiechu i wymruczała trzy słowa, które biorąc pod uwagę jej potężną
energię duchową, przeniosły kapitanów w stan najwyższej gotowości do ataku:
- Muszę zniszczyć Seireitei.
______________
Witam, witam serdecznie na nowym blogu, historia będzie krótka, ale mam nadzieję, że się wam spodoba ;D
Szablon został stworzony przez cudowną Anayie (http://dusza-anayi.blogspot.com/) z całego serca, jeszcze raz dziękuję ;3
Ogarnę wszystkie zakładki, gadżety itp i itd jak tylko będę miała chwilę czasu
Buziaki!