poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 11 i ostatni



   Lilith otworzyła gwałtownie oczy i wpatrzyła się w ciemność za oknem. Przewróciła się na drugi bok i poprawiła kołdrę, która częściowo spadła na ziemię. Znowu ten sam sen – ona i Ichigo. Brakuje tylko kilku milimetrów by ich usta się spotkały i wtedy ona zawsze się budzi. Założyła ręce za głowę i powróciła myślami do czasów, gdy żyła jeszcze jako oddana Aizenowi maszyna do zabijania w Hueco Mundo.

   Przemierzała białe, opustoszałe korytarze pałacu Las Noches. Długie włosy powiewały za nią, a poły białego płaszcza plątały się między nogami. Wreszcie doszła do swojego celu, nacisnęła klamkę drzwi i bez wahania wtargnęła do środka. Szeroko uśmiechnięta zlustrowała wzrokiem pomieszczenie – średnich rozmiarów pokój z jednym oknem, szafą, biurkiem i łóżkiem na którym spoczywał mężczyzna. Leżał na brzuchu i opierając brodę o poduszkę, przeglądał coś kolorowego. Leniwie uniósł na nią spojrzenie lazurowych oczu i zmierzwił ręką niebieskie, odstające włosy.
   - Czego? – warknął, ale wiedziała, że cieszy się na jej widok.
   - Grimmy – podeszła do łóżka i opadła na nie, opierając się łokciem o jego plecy. – Gdzie znowu polazłeś?
   - Byłem na ziemi – odparł uśmiechając się szeroko i przeczuwając jej reakcję.
   - Serrio?! – Czekoladowe oczy zabłysły z podekscytowania – Czemu mnie nie zabrałeś, wiesz dobrze, że zawsze chciałam tam pójść.. I jak było? Tak w ogóle to dostałeś pozwolenie? Znowu będziesz mieć kłopoty. I co tam oglądasz?
   - Jesteś zbyt głośna.. Wiesz dobrze, że gdybym cię zabrał, to Aizen chybaby mnie zabił.
  - Co tam masz? – przerwała mu Lilith, sięgając po kolorowe czasopismo, które przeglądał. Przejrzała kilka stron i uniosła pytająco brwi.
   - Pożyczyłem sobie z ziemi – wzruszył ramionami.
   - ‘Porady dla nastolatek’? Och serrio Grimm? – zakpiła przyglądając się uważnie ilustracją – Nie wiedziałam, że masz jakieś problemy, wiesz jeśli chcesz, to postaram się pomóc..
   - Dobra, zamknij się już – wyrwał jej gazetę i wrócił na stronę, którą wcześniej czytał. – Ciekawe rzeczy tu piszą i można się pośmiać. O, na przykład ‘droga redakcjo jestem strasznie gruba i wszyscy się ze mnie naśmiewają, marzę o tym żeby schudnąć, ale tak bardzo lubię słodycze..’
   - ‘Od niedawna mam chłopaka i jeszcze się nie całowaliśmy. Chciałabym to zrobić, ale jednocześnie boję się tego pierwszego razu, a co jeśli zrobię coś nie tak?’ – Lilith zaczęła czytać kolejny list zaglądając mu przez ramię.
   - Pocałunek..? – Grimmjow zamyślił się marszcząc brwi.
   - Pocałunek to akt polegający na kontakcie ust z ciałem innej osoby lub przedmiotem. Ponieważ pocałunek jest formą bardzo intymnego kontaktu, wzbudza silne emocje. – Wyrecytowała Sousuke, korzystając z olbrzymich ilości swojej zakodowanej i często zupełnie niepotrzebnej wiedzy na każdy temat.
   - No – Grimmjow skinął głową w skupieniu. Nieczęsto można było zobaczyć u niego ten wyraz twarzy. – A co odpowiada ten cały Redakcja?
   - ‘Świeżość pierwszego pocałunku polega na tym, że jest on czymś nowym. Jest tajemnicą, obietnicą i nieznaną dotąd zagadką. Nie warto się stresować, trzeba zdać się na instynkt i robić to co druga osoba. Niech wasze emocje grają tu główną rolę. Ważne jest to żeby pamiętać, że pocałunek to nie jest egzamin, dlatego cieszmy się wspólnymi momentami zbliżenia’ – przeczytała Lilith.
   Grimmjow usiadł na łóżku i spojrzał poważnie na Lilith. Ta początkowo skonsternowana, po chwili zrozumiała o co mu chodzi i uśmiechnęła się lekko. Zbliżyli się do siebie i delikatnie, niezdarnie złączyli swoje usta. Ku swojemu zdziwieniu, zdali sobie sprawę, że miękki dotyk warg drugiej osoby jest bardzo przyjemny. Tak jak radziła redakcja ‘zdali się na instynkt’ i poddali się swoim emocjom. Po chwili coraz śmielszych i pewniejszych pocałunków, Lilith spuszczonymi dotąd rękami, objęła jego szyję, a Grimmjow chwycił ją w tali. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, długą chwilę spoglądali sobie prosto w oczy. Wreszcie Lilith nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem, Grimmjow zaraz jej zawtórował. Nie słyszeli otwieranych drzwi i przerwało im dopiero znaczące chrząknięcie. Odwrócili się i natrafiając na stojącego w wejściu Ulquiorre. Spoglądał na nich smętnymi, zielonymi oczami z beznamiętnym wyrazem twarzy.
   - Czego? – warknął Grimmjow wstając i nie kryjąc swojej wrogości.
   - Aizen-sama wzywa panienkę – odparł kompletnie wypranym z emocji głosem.
Lilith westchnęła i stanęła koło Grimmjowa, kładąc mu uspokajająco rękę na ramieniu.
   - Przyjdę potem Grimmy – mruknęła mijając go i zaczepnie szturchając łokciem w żebra.
   - Żegnaj Lilianno – odparł ciągnąc ją lekko za długie włosy. – To do potem.
Ale nie spotkali się potem już nigdy więcej.
   Ulquiorra zaprowadził Lilith do komnat Aizena, gdzie ten powitał swoją córkę jak zwykle ciepło, wylewnie i niesamowicie obłudnie. Ale wtedy Lilith nie zdawała sobie z tego jeszcze sprawy, był jej stwórcą więc wiernie mu służyła. Ponad jego ramieniem dostrzegła drobną postać Hinamori. Wydawała się podekscytowana i ten sam rodzaj niespokojności wyczuła u Aizena. Ulquiorra stał przy drzwiach i był jak zwykle nieporuszony.
   - Najdroższa, mam dla ciebie zadanie – oznajmił Aizen uśmiechając się do niej miło. – Liczę na to, że wypełnisz je sumiennie i będę mógł być z ciebie dumny.
   - Oczywiście ojcze – wtedy jeszcze bardzo zależało jej na jego uznaniu.
   - Pamiętasz Hinamori, prawda? Pójdziesz z nią, dobrze? – Lilith posłusznie potwierdziła skinieniem głowy.
   - Co będę musiała zrobić?
  - Nie czas teraz na pytania, teraz pora działać. Hinamori zabierze cię ze sobą i wszystko ci wytłumaczy, dobrze najdroższa? – opiekuńczo położył jej dłoń na głowie.
   - Kiedy wrócę? Chciałam jeszcze pobyć z Grimmjowem zanim wyślesz go na kolejne zadanie..
   - Niebawem kochana, niebawem.
Ulquiorra poruszył się niespokojnie. ‘Nie wróci.’
Aizen przycisnął dziewczynę na chwilę do swojej piersi, tylko Ulquiorra dostrzegł jego fałszywy uśmiech i niebezpieczny błysk w oku. Hinamori zalała fala zazdrości.
   - Poczekaj tutaj z Ulqiurrą skarbie, chcę jeszcze raz omówić wszystko z Hinamori. – Skinął na Momo, która posłusznie do niego podeszła i zniknęli za drzwiami.
Lilith stanęła przy oknie i wpatrzyła się w sztucznie stworzone niebo nad Las Noches.
Ulquiorra podszedł bliżej i wbrew sobie, w końcu się odezwał.
   - Poinformować Grimmjowa, że wyruszasz na misję?
   - Tak – Lilith popatrzyła na niego z łagodnym uśmiechem. – Powiedz, że zobaczymy się jak wrócę.
‘Nie zobaczycie..’ Ulquiorra otwierał usta, jednak za nim otworzyły się drzwi.
   - Już czas kochana, czas wyruszać. – Lilith obdarowała Ulquiorre ostatnim uśmiechem i wyszła z sali za Hinamori.

   Grimmjow stał na środku swojego pokoju i wpatrywał się zamyślony przez okno. Lilith była jedyną ważną osobą w jego życiu, jedyną o którą dbał i się troszczył. Jedyną za którą tęsknił. Była jego przyjaciółką od kiedy tylko wynurzyła się z czeluści Hougyoku i spośród całej, przyglądającej jej się uważnie Espady, to właśnie jego obdarzyła szerokim, ufnym uśmiechem.
  Coś nie dawało mu spokoju. Dręczony dziwnym, niezidentyfikowanym i bezpodstawnym niepokojem wypadł na korytarz i skierował się w stronę komnat Lilith. Zmarszczył gniewnie brwi, gdy dotarł w końcu na miejsce i zobaczył opierającego się o drzwi Ulquiorre.
   - Jej już nie ma – szepnął przeszywając go beznamiętnym spojrzeniem zielonych tęczówek.  

***

   Ichigo wpatrywał się w dziewczynę siedzącą naprzeciwko niego. Coś mu się wyraźnie nie zgadzało. Sięgnął ręką przez stół i nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie brunetki, rzucone mu znad jedzonej przez nią kanapki, chwycił pukiel jej włosów. Z uwagą, marszcząc brwi, wpatrywał się w czekoladowe kosmyki, między którymi błyszczały złote pasemka. Lilith wyjaśniła mu zdawkowo, że Rangiku pożyczyła farby do włosów, ze świata ludzi, podczas ostatniej misji. Kurosaki powątpiewał w spłacenie długu przez Matsumoto, ale kiedy zobaczył jej długie czarne włosy i wciąż rude brwi, stwierdził, że na jej miejscu złożyłby reklamację.

***

   Lilith – wielka fanka naleśników, często namawiała Ichigo do zrobienia jej ulubionej potrawy. Jako, że sama nie potrafiła gotować, a on, pomimo narzekań i marudzeń, zgadzał się, co najmniej raz w tygodniu kończyli obsypani mąką, z kilkoma spalonymi naleśnikami, porozlewanym wszędzie sosem czekoladowym i rozgniecionymi owocami. Brunetka właśnie uciekała przed wymierzającą sprawiedliwość, drewnianą łopatką dzierżoną przez rudowłosego, gdy zahaczyła o róg szafki kuchennej. Niewątpliwie nie było do silne zderzenie, ale Sousuke syknęła głośno, chwyciła się za brzuch i przeklinając szpetnie zgięła się wpół zaciskając mocno powieki. Ichigo natychmiast znalazł się przy niej i posadził ją na krześle. Widząc pojedyncze plamki krwi, przesiąkające przez jej bluzkę, delikatnie odsunął jej ręce, uniósł lekko materiał i wytrzeszczył oczy. Zaczerwieniona, podrażniona skóra, wokół kolczyka tkwiącego w jej pępku.
   - Kiedy go zrobiłaś? – spytał ocierając palcem cieknącą po jej brzuchu krew.
   - Wczoraj.. – syknęła przez zaciśnięte zęby, próbując powstrzymać grymas bólu.
Ichigo chwycił ją za rękę i skierował się w stronę Oddziału Czwartego, gdzie Kapitan Unohana natychmiast uleczyła niezagojone ranki. Zachwycona Lilith, przeglądała się potem w lustrze jakiś czas, podziwiając swój nowy, świetnie się prezentujący, nabytek.

***

   Kurosaki siedział przy kuchennym blacie i popijając sake, uzupełniał raporty. Jego spokój przerwała znajoma energia duchowa, wskakująca przez okno i pojawiająca się natychmiast koło niego.
   - Zgadnij co! – zaświergotała wesoło Lili, która zdawała się być wręcz niepoprawnie radosna.
   - Nie wiem Lil.
   - Jak zgadniesz to pomogę ci z tymi papierami.
  - Nowy kolczyk? – mruknął, pomijając fakt, że jako porucznik, wypełnianie dokumentów było jej obowiązkiem.
   - Blisko!
Odwróciła się do niego plecami i zsuwając z ramion swój biały mundur Shinigami, ręką zgarnęła włosy na ramię. Oczom Ichigo ukazały się zgrabne, przysłonięte tylko cienkim paskiem biustonosza plecy, ale Lilith raczej chodziło o coś innego. Mimowolnie powiódł palcem po torze stworzonym z małych, czarnych, wytatuowanych gwiazdek, ciągnącym się od karku, do połowy pleców.
   - Śliczne nie? – Sousuke naciągając na siebie z powrotem kimono, odwróciła w jego stronę uśmiechniętą, zarumienioną entuzjazmem twarzyczkę.

***

   Lilith stanowczo zbyt wiele czasu spędzała z Rangiku. Zbyt wiele czasu spędzała z nią w świecie ludzi, w barach i klubach nocnych. Zbyt często wpadała z nią na głupie i szalone pomysły, które zbyt często realizowały. Tak, Lilith dla dobra własnego i otoczenia, powinna trzymać się jak najdalej od nieobliczalnej Rangiku. Takie przynajmniej było zdanie Ichigo. Osobiście nie miał nic do rudowłosej, ale we dwie tworzyły wirujący huragan kłopotów, który siał spustoszenie.
   - Wyobrażasz sobie egzystencję w Hueco Mundo? Dopiero teraz czuję, że żyję, więc daj mi się tym nacieszyć i proszę nie złość się. – mruczała mu do ucha Lilith, za każdym razem gdy próbował przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
A on gryziony nagłymi wyrzutami sumienia i współczuciem na wyobrażenie sobie Lili pośrodku nicości Hueco Mundo, bezwiednie otaczał ją ramionami, w niemej próbie pocieszenia i wymazania przeszłości.

***

   No więc była. Była chłodna jak Toshiro i troskliwa jak Ukitake, arogancka jak Byakuya i radosna jak Yachiru, oschła jak Soi Fon i szalona jak Ikkaku, niewinna jak Yuzu i groźna jak Zaraki, pracowita jak Nanao i leniwa jak Kyoraku, roztrzepana jak Rangiku i rozsądna jak Nemu, optymistyczna jak Renji i sceptyczna jak Rukia. Miała pewność siebie Yumichiki, elegancję Unohany i chodziła własnymi ścieżkami jak Yourichi. Cechowała się ironicznym poczuciem humoru, czasem słodką naiwnością, a czasem wyrachowaniem.
Ichigo nie miał wątpliwości, gdy obserwował jak skacze po dachach Seireitei z Yachiru. Stworzyli potwora.
   Ale zaraz ten potwór zeskoczył zgrabnie prosto w kałużę i kołysząc kusząco biodrami, sposobem nauczonym pewnie przez Yumichike, podszedł do niego. Lilith zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechając się lekko, stanęła na palcach. Pocałowała go lekko, słodko i za krótko. Ichigo obejmując ją w pasie, przycisnął do siebie drobną sylwetkę.
Jednak nie takiego strasznego..


Ponieważ jesteś wszystkich czego pragnę i wszystkim czego potrzebuję.. 






No i koniec. Koniec tej mojej krótkiej, banalnej, romantycznej historii. Trochę smuteczek, nie? Z całego serca dziękuję każdej osobie, która zostawiła swój komentarz, to wiele dla mnie znaczyło. Dziękuję też cichym czytelnikom, za samą obecność. Jeśli jeszcze kiedyś stworzę Bleach'ową historię, to na pewno dam znać!
Kocham mocno, trzymajcie się!
<3