czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 3





   Ichigo siedział na korytarzu przed laboratorium w Oddziale 12 i czekał aż Mayuri pozwoli mu wejść do środka. Wyglądał tymczasem przez okno i stukał niecierpliwie palcami w parapet. Utkwił wzrok w jednej z przepływających leniwie chmur i rozmyślał. Dlaczego tak właściwie stanął w obronie dziewczyny? No tak, pewnie po części po to, żeby zrobić na złość Byakui, który jest ślepo podporządkowany wszelkim obowiązującym prawom. Ale prawdę mówiąc była to spontaniczna reakcja jego organizmu. Tak jakby urodził się tylko po to by zatrzymać Senbonzakurę i nie dopuścić do tego, by tysiące płatków wiśni pocięło dziewczynę na kawałeczki. Było to tak naturalne i nieprzemyślane, że sam nie wiedział co o tym myśleć. Czuł, że to jego obowiązek, chronić kogoś, kto nie jest odpowiedzialny za swoje czyny, nie ma wolnej woli, ani możliwości na zmianę.
   - Nie odpływaj tak Kurosaki bo cię okradną.
   Odwrócił się i ze zdziwieniem spojrzał na Kurotsuchiego, który opierał się o framugę otwartych drzwi do laboratorium. Zeskoczył z parapetu nie zauważając, że chmura w którą się tak uparcie wpatrywał przez ostatnie pół godziny, już dawno zniknęła z pola widzenia. Bez słowa wyminął Kapitana Dwunastego Oddziału i wszedł do ciemnego laboratorium. Wszędzie pełno było elektronicznych, nowoczesnych urządzeń, których znaczenia ani działań nie pojmował i pracowników oddziału, ale on skierował się prosto do stojącego na środku, metalowego krzesła na którym spoczywało ciało dziewczyny. Miała na sobie biały fartuch, a do żył na przedramionach i nadgarstkach przyczepione miała ssawki, prowadzące do aparatur. Jednak urządzeniem najbardziej zwracającym uwagę, był metalowy hełm, który założony miała na głowę. Wystawały z niego przewody prowadzące do maszyn. Wyglądało to groteskowo, jak scena z jednego z filmów, które oglądał jeszcze w świecie ludzi. Kojarzyło mu się to z..
   - Pranie mózgu – dokończył na głos swoją myśl.
   - Ja tam wolę nazwę ‘reforma procesu myślenia’ – odparł niefrasobliwie Kurotsuchi.
   - Jak dla mnie to jedno i to samo.
   - No coś takiego.. – Westchnął ironicznie i wydał kilka poleceń swoim ludziom. – Teraz się odsuń Kurosaki, będziemy zaczynać.
   - Co? – Ichigo przeniósł zdziwiony wzrok z dziewczyny na Mayuriego – To co robiliście przez ostatnie pół godziny? Myślałem, że już skończyliście! – Warknął rozzłoszczony
   -To lepiej nie myśl – odszczeknął się niebieskowłosy. – Gdybyś nie był takim ignorantem w sprawach naukowych, to wiedziałbyś, że do przeprowadzenia takiego badania trzeba czasu i przygotowań.
   - Po co mnie tu właściwie wołałeś?
   - Myślałem, że może będziesz ją chciał potrzymać za rękę, czy coś.. – Zadrwił Kurotsuchi, włączając aparaturę, która zaczęła buczeć donośnie. Przewody przeczepione do kasku i rąk dziewczyny zaświeciły na czerwono. – Żartuje, nie można jej dotykać podczas terapii. A teraz stań w przepisowej odległości.
Kurosaki posłusznie odsunął się we wskazane miejsce, czyli pod ścianę, chociaż miał szczerą ochotę porozmawiać z Mayurim używając Zangetsu. Żeby powstrzymać nerwowe drganie dłoni założył ręce na piersi i przyglądał się pracującemu oddziałowi.
   - Nemu, zaczynamy!
   - Hai, Mayuri-sama.
   Ichigo zaczął żałować swojej decyzji, sposób Kurotsuchiego zaliczał się z pewnością do tych mniej etycznych. A co jeśli spali jej mózg? Nie, musiał wierzyć, że pomimo swojej otoczki szalonego naukowca, Mayuri wie co robi. Przecież właśnie o to im chodziło – o zmianę poglądów dziewczyny. A przecież to tylko delikatne działanie nakierowane na zmianę jej osobowości, więc chyba wszystko jest okej, prawda?
   Kurosaki próbując przekonać samego siebie, że robią dobrze, obserwował jak masa ludzi krząta się wokół elektronicznego sprzętu i wykonuje polecenia wykrzykiwane przez Kapitana. On sam stał wraz z Nemu przed olbrzymim monitorem kontrolującym stan dziewczyny. Ichigo przyjrzał się uważnie brunetce. Jej ciało drgało lekko, a czerwone przewody zdawały się pulsować delikatnie. Ale poza tym gdyby nie buczenie uruchomionych maszyn i pośpieszne stukanie w klawiatury, mógłby pomyśleć, że nic się jej nie dzieje.

***

‘Terapia’ trwała już od jakiegoś czasu. Ichigo zaczynały boleć nogi od stania ciągle w jednym miejscu.

***
   
   Wreszcie Mayuri wydał rozkaz oddalenia się od aparatur i kiedy spełniono jego polecenie, przysunął się do największego urządzenia, nacisnął parę przycisków i wrócił na poprzednie miejsce przenosząc uważny wzrok na brunetkę. Z sufitu z łoskotem wysunęło się metalowe ramię, które chwyciło hełm i zdjęło go z głowy dziewczyny. Nemu delikatnie odczepiła wszystkie ssawki z jej rąk. Ichigo podszedł bliżej i po chwili nerwowego milczenia, dziewczyna otwarła oczy. Jej brązowe tęczówki były szkliste, w sposób charakterystyczny wyłącznie dla ludzi poddanych kompletnemu praniu mózgu. A Ichigo naoglądał się za dużo filmów science fiction by tego nie zauważyć. Obrzucił Kurotsuchiego oburzonym spojrzeniem i przyklęknął przy dziewczynie. Nawet na niego nie spojrzała, wpatrywała się w przestrzeń, a na jej twarzy gościł wyraz kompletnej pustki i beznamiętności.
   - Zrobiłeś z niej cholernego robota? – Warknął w stronę Kapitana.
   - Spokojnie Kurosaki, niewdzięczniku. To normalne, jest teraz trochę jak dziecko we mgle – zachichotał wariacko pod nosem. – Musi się przyzwyczaić, w końcu to chyba nic fajnego wykasować osobowość, prawda? Teraz wszystko zależy od ciebie, musisz ją nauczyć jak żyć, zachowywać się w danych sytuacjach i tym podobne.. Masz teraz prawdziwą podopieczną, lepiej nie zawiedź i nie zniszcz mojego eksperymentu.
   - Eksperymentu..? – Ichigo wściekle zaczął podnosić się do pozycji stojącej, ale powstrzymała go chłodna dłoń na nadgarstku.
Spojrzał prosto w brązowe, puste oczy ‘eksperymentu’.
   - Kurosaki Ichigo – powiedziała jedynie monotonnym, jednostajnym głosem.
   - O, widzisz Kurosaki? Nie wykasowałem jej pamięci, zdaje sobie sprawę z tego, że jesteś jej rycerzem na koniu. A teraz wynoście się oboje, swoje zrobiłem i nie widzę w niej już nic interesującego.
Ichigo z cichym, zirytowanym westchnięciem, złapał dziewczynę za rękę i ruszył do wyjścia. Właściwie to nie miał pojęcia co teraz. Wyszli na zalane słońcem ulice Seireitei i zmrużył oczy od otaczającej go zewsząd jasności. Nora Kurotsuchiego pozbawiona była wszelkiego naturalnego i zdrowego oświetlenia.
   - I co ja mam teraz z tobą zrobić? – Mruknął retorycznie pod nosem.
   - Proponuje znaleźć mi jakieś normalne ubranie.

***

   Lilith była wyższa od Ruki, więc jej ubrania były za krótkie, bluzkami Matsumoto mogłaby się obwinąć dwa razy, Yachiru była dzieckiem, więc Ichigo usilnie starał sobie przypomnieć czy zna jeszcze jakieś inne kobiety Shinigami. Od zawsze miał słabą pamięć do imion i twarzy. W końcu doznał przebłysku i udał się z brunetką do baraku Oddziału Ósmego w poszukiwaniu Porucznik Ise. W trakcie gdy on starał się wyperswadować Kyoraku pomysł upicia się we dwójkę, Lilith była w kwaterach Nanao, która bez problemu zgodziła się pożyczyć jej coś swojego. Wróciły po jakimś czasie, Sosuke miała na sobie letnią, kremową sukienkę i rzemykowe sandałki.
   - Cudnie wyglądasz Lili-chan – Shunsui wyszczerzył się w jej stronę i wychylił kieliszek sake. – To naprawdę twoje ubrania Nanao-chan? Czemu nigdy cię nie widziałem w sukience?
   - To nie jest strój w którym paraduje się przed swoim Kapitanem. – Odparła chłodno Ise, poprawiając okulary.
   - No, dzięki za pomoc, to my już będziemy lecieć – Kurosaki szybko skierował się w stronę wyjścia a Lilith poszła za nim.
   - To gdzie teraz?
   - Do kogoś, kto nauczy cię jak zachowuje się dziewczyna.

***

   Weszli na teren baraków 11 Oddziału i skierowali się do dojo, z którego dochodziły odgłosy walki. Nagle Ichigo pociągnął dziewczynę na bok i uchronił ją tym samym przed facetem wylatującym z impetem przez papierową ścianę. Westchnął, zmęczony już tym całym opiekowaniem się i chcąc nie chcąc, wszedł na drewnianą werandę.
   - Yo Ichigo! Przyszedłeś potrenować? – Przez dziurę wyglądała łysa głowa, uśmiechniętego szeroko Oficera Madarame. – Aaaaa nie.. Więc to jest twoja nowa koleżanka?
Przelazł na zewnątrz, jeszcze bardziej rozrywając papier i zupełnie się tym nie przejmując. Skłonił się szarmancko przed dziewczyną i zarzucił drewniany miecz na ramię.
   - Ikkaku Madarame, miło mi.  
   - Yumichika Ayasegawa.
Za Ikkaku pojawił się jego nieodłączny kompan, przeszedł przez dziurę, bardzo zgrabnie zresztą i stanął obok przyjaciela.
   - Lilith Sosuke.
   - Wiemy, wiemy.. Kapitan już od rana chwali się, że będzie miał z kim walczyć.
Ichigo prawie walnął się w twarz, zamiast tego westchnął po raz kolejny tego dnia i przeniósł wzrok na Yumichike.
   - Właściwie to jesteśmy tu z innego powodu. Mógłbyś się nią zająć?
Ayasegawa w teatralnym geście pogładził się po brodzie i obszedł dziewczynę dookoła, przyglądając się jej uważnie.
   - Piękna powłoka wymaga równie pięknego wnętrza.. – zamyślił się głęboko, pewnie dla potrzymania go chwilę w niepewności. – Dobrze, zgadzam się!
   - Dlaczego kobiecego zachowania ma mnie uczyć mężczyzna?
   - Kochana znam się na tym lepiej niż niejedna kobieta, uwierz! Taka na przykład Rangiku, ona nauczyłaby cię tylko jak pić sake, żeby kac był mniejszy, albo gdzie ukrywać ważne dokumenty przed swoim kapitanem.. No nieważne, chodź, czas na lekcje pierwszą.
Pociągnął ją ze sobą na trawę, posadził na murku okalającym fontannę i zaczął coś z zapałem tłumaczyć. Ichigo opadł na drewnianą podłogę i położył się wygodnie. Obok niego to samo zrobił Ikkaku.
   - I jak się sprawdzasz w roli niańki?
   - Cudownie.. Naprawdę cudownie.
Po chwili ciszy, przerywanej tylko odgłosami uderzających o siebie drewnianych mieczy i walecznych okrzyków, Ikkaku zaśmiał się wesoło.
   - Yumichika jest w swoim żywiole. – Oświadczył radośnie w odpowiedzi na pytający wzrok Kurosakiego – Uczy ją jak odpowiednio się poruszać, by zawrócić w głowie mężczyźnie. 




_______________________________

Hm, nie mam pojęcia cóż to się zrobiło z tym tłem. Postaram się jakoś szybko temu zaradzić ;D
Pozdrawiam!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 2


   

   Na Wzgórze Soukyoku panowała nienaturalna cisza. Na skraju lasu stali w pozycjach bojowych dowódcy Gotei 13, kilka metrów przed nimi dwaj pozostali kapitanowie z porucznikiem tkwili nieruchomo, zmartwiali ze zdziwienia. Napiętą atmosferę można było kroić Zanpaktou. Jedynie postać naprzeciwko Shinigami zdawała się w pełni spokojna. Przypatrywała się im swobodnie, z miłym uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który wydawał się wszystkim znajomy i pod płaszczykiem słodkości i dobroci, krył arogancję i kpinę. Dziewczyna leniwie skierowała dłoń w stronę rękojeści swojego miecza. Kapitanowie jakby tylko na ten ruch czekali, dobyli swoich katan i natychmiast poderwali się do skoku w stronę brązowowłosej. Nie miała czasu na wyciągnięcie swojego ostrza, zresztą i tak nie zablokowałaby na raz dziesięciu uderzeń. Dziesięciu, gdyż kapitanowie Kurosaki i Abarai przyglądali się szeroko otwartymi oczami ciągle pozostając na swoich miejscach, a wszechkapitan obserwował przebieg wydarzeń opierając się na swojej lasce. Brunetka obrała oczywistą taktykę walki, przymknęła oczy i wypuściła z ciała olbrzymią ilość czarnego Reiatsu. Dowódcy odepchnięci siłą energii dziewczyny, wylecieli w powietrze i tam zatrzymali się w znacznej odległości od ich celu. Pierwszy otrząsnął się Zaraki, doskoczył do nieznajomej ponownie, z dzikim okrzykiem i szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Niesamowite! Wreszcie mogę się zabawić, pokaż mała co potrafisz!
   Natarł na nią swoim mieczem, jednak ona nie dobywając katany, obróciła się unikając ciosu i wykonując kolejny, tym razem półobrót, kopnęła z całej siły Zarakiego w brzuch. Odleciał w powietrze chichocząc szaleńczo. Gdy pozostali kapitanowie ruszyli do ataku, jednym sprawnym ruchem wysunęła z pochwy Zanpaktou. Obecni nie mieli wątpliwości, że widzą właśnie jeden z najpiękniejszych mieczy. Czarna klinga, czarna, jedwabna rękojeść, w której tkwił wielki, piękny topaz i kilka czarnych wstążek, przeplatanych czarnymi koralikami, zwisających z nasady rękojeści. Ostrze było smukłe i proste, błyszczało w promieniach słońca.  Metal zazgrzytał o metal, gdy bronie dziewczyny i Hitsugayi Toshiro uderzyły o siebie. Nie opuszczając gardy kopnęła zbliżającą się do niej od tyłu kapitan Soi Fon. Przejechała ostrzem po całej długości klingi Toshiro, wydobywając przy tym drażniący, metaliczny szczęk i gwałtownie odepchnęła go od siebie by sparować uderzenie Kyoraku. W walce z dziesiątką potężnych Shinigami radziła sobie całkiem nieźle. W pewnym momencie odskoczyła od nich na większą odległość i wyciągnęła rękę z kataną, równolegle do swojego ciała, na poziome klatki piersiowej. Przymknęła oczy, lewą dłonią pogładziła ostrze od nasady do końca i otworzyła usta. W wypowiedzeniu inkantacji przerwał jej chłodny, mocny głos dobiegający zza jej pleców. Kuchiki Byakuya pojawił się za dziewczyną używając shunpo.
   - Rikujou Kourou – oświadczył tylko pewnie, wyciągając rękę, a w jej stronę poleciało sześć świetlistych, żółtych ostrzy, które wbiły się w jej ciało ze wszystkich stron. Związanie Ścieżki 61: Ograniczenie sześciu prętów światła.
   - Bardzo mądrze kapitanie Kuchiki. – Mruknęła gdy jej  bezwładne ciało osunęło się na kolana – Nie pokonalibyście mnie gdybym uwolniła swój miecz.
Zebrani otoczyli dziewczynę, ale ona nie wydawała się wcale zmartwiona. Przeciwnie – uśmiechała się szeroko i mierzyła każdego po kolei kpiącym spojrzeniem. Byakuya, którego dumę najwyraźniej uraziła chwaląc go jakby był uczniem Akademii , uniósł swój miecz w dobrze znanym wszystkim geście.
   - Rozprosz się, Sen...
Nie dokończył, gdyż jego uwalniający się miecz został zatrzymany przez silny uścisk Ichigo Kurosakiego, który chwycił ostrzę Senbonzakury w dwa palce.
   - Kurosaki – zaczął swoim beznamiętnym, chłodnym tonem, jednak w jego szarych oczach błysnęła złość – Cóż to ma znaczyć?
   - Chcesz ją tak po prostu zabić? Najpierw powinniśmy się dowiedzieć kim w ogóle jest. – Burknął chłopak i przeniósł spojrzenie na głównodowodzącego.
Staruszek skinął głową i postąpił kilka kroków do przodu, stając przed dziewczyną.
   - No więc?
Uśmiechnęła się uroczo.
   - Wszechkapitanie, cóż za zaszczyt.
Skłoniła głowę w pozornie pokornym geście.
   - Jak ci na imię dziecko? 
   - Sosuke – uśmiechnęła się szerzej, złośliwie – Lilith Eris Sosuke
Na Wzgórzu ponownie zapadła cisza. Nawet Zaraki powstrzymał się od dalszych uwag na temat przerwania mu zabawy. Nawet Kyoraku wydał się szczerze zainteresowany. Nawet z twarzy Toshiro znikł chłód, zastąpiony przez grymas nienawiści na dźwięk jej nazwiska. Nawet głównodowodzący otworzył szerzej pomarszczone powieki. A Ichigo zastanowił się czy nie powinien pozwolić Kuchikiemu jej zabić. Czuł, że zbliżają się kłopoty.
   - Jesteś..? – Yamamoto nie dokończył, jakby zaniemówił z absurdalności swojego domysłu.
   - Córką Sosuke Aizena. – Brunetka dopowiedziała za niego, a jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, ale coraz mniej było w nim radość, a więcej złośliwości.
Teraz wydało się im to wręcz oczywiste. Identyczne włosy i oczy, identyczny fałszywie uprzejmy uśmiech, podszyty pogardą i kpiną.
   - Rany, rany.. – Kyoraku odetchnął głęboko i poprawił słomkowy kapelusz – Więc nasz Aizen dorobił się potomka?
Stojący obok niego Ukitake westchnął cicho. Niekiedy męczyło go infantylne, luźne podejście do życia przyjaciela.
   - Cóż, niezupełnie kapitanie Kyoraku. – Dziewczyna przestała wykrzywiać się bezczelnie i uśmiechnęła się do Shunsui’a ładnie, czarująco. – Nie zostałam spłodzona ani urodzona. Aizen stworzył mnie ze swojego DNA i cząstek duchowych za pomocą Hougyoku.
   - Taaak to do niego podobne.. – Shunsui pogładził się w zamyśleniu po nieogolonej brodzie. – No i ta symbolika.. Lilith matka demonów, Eris bogini niezgody, mam rację? – Odwzajemnił uśmiech dziewczyny.
   - Oczywiście.
   - Shunsui proszę! Nie czas na przyjacielskie pogawędki! – Jęknął Ukitake, gdy Kyoraku ponownie otwierał usta. – Genryusai-dono, co teraz zrobimy? – Białowłosy zwrócił się do wszechkapitana.
   - Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji jest jak mniemam.. – Zaczął Byakuya, unosząc ponownie miecz.
   - Nie! – Warknął Ichigo, czym ponownie zwrócił na sobie wzrok wszystkich zebranych.  – Chcesz ją zabić tylko dlatego, że została stworzona przez tego palanta? To nie jej wina, dajce jej szansę!
   - Kurosaki – oświadczył chłodno Kuchiki – pomimo tego, że żyjesz tu już prawie sto lat, ciągle wykazujesz niesamowitą ignorancję wobec praw, które obowiązują w Soul Society.
   - A jakim prawem ty chcesz ją bezkarnie zabić, tylko dlatego, że została zaprogramowana by zniszczyć Seireitei?
   - Jest wrogiem, a wrogów..
   - Ja tam zgadzam się z Ichigo. – Wszedł mu w słowo Zaraki, uśmiechając się szaleńczo – Dobra z niej wojowniczka, a ja potrzebuję kogoś do treningów.
   - Kapitanowie? – Zagrzmiał Genryusai. Wiadomo, że to jego opinia była najważniejsza, ale najwyraźniej chciał słyszeć zdanie innych.
   - Ja również się zgadzam. – Unohana Retsu uśmiechnęła się miło do brunetki. – Myślę, że jak Mayuri-sama popracuje trochę nad jej zakodowaną psychiką, to bez problemu usunie nienawiść do Seireitei.
   - Za. Ale tylko dlatego, że interesująco będzie pogrzebać jej w mózgu. – Zaznaczył od razu Kurotsuchi, na co dziewczyna prychnęła cicho.
Abarai zmierzył uważnym spojrzeniem Ichigo i kiedy był pewny, że rudzielec nie ma wątpliwości do swojej decyzji mruknął tylko – Za
Zgodził się również kapitan Ukitake, Kyoraku, Komamura i Shinji, natomiast Toshiro wstrzymał się od głosu. Miał zbyt wielkie uprzedzenia do Aizena, by móc wydać obiektywną ocenę.  Stanowczy sprzeciw zgłosili tylko Byakuya i Soi Fon.
   - A więc postanowione. Sosuke Lilith zostaje oficjalnie przyjęta do Soul Society i udaje się na obowiązkową terapię do kapitana Kurotsuchi. – Zagrzmiał wszechkapitan i zastukał drewnianą laską w ziemię, dla uprawomocnienia wyroku. – Kapitan Kurosaki jest za nią odpowiedzialny.
Ichigo skinął głową.
   - Jest jeszcze jedna ważna kwestia. – Odezwał się Ukitake i zamilkł na chwilę, odkaszlnął kilka razy i kontynuował zwracając się do dziewczyny – Zostałaś stworzona w Hueco Mundo? – Potwierdziła ruchem głowy – W takim razie ktoś musiał się przetransportować do Seireitei i ukryć we wzgórzu. Wiesz kto to był?
   Brunetka przez chwilę utrzymywała tajemniczy wyraz twarzy, przygryzając wargę. Ichigo miał wrażenie, że powstrzymuje się od śmiechu. I miał racje, kiedy po chwili nie wytrzymała i zachichotała głośno. Pomimo tego, że dźwięk wydobywający się z jej ust był całkiem przyjemny i melodyjny, to w zaistniałej sytuacji powodował tylko irytację i zniecierpliwienie.
   - Oczywiście, że wiem. – Odparła gdy już się uspokoiła.
   - Więc? – Naciskał Jushiro.
Uśmiechnęła się lekko, ale zamiast zwrócić się do pytającego, przekręciła się na kolanach w lewo i spojrzała prosto w oczy Hitsugayi Toshiro. A potem padła z jej ust cicha odpowiedź:
   - Momo Hinamori
   Na wzgórzu ponownie zaległa cisza. Wydawałoby się nawet jakby ptaki przestały śpiewać, a dochodzące z dołu krzyki Shinigami ucichły. Słońce przestało prażyć, ale Ichigo czuł jakby symbol Piątego Oddziału na jego kapitańskim haori palił go w plecy. Hinamori była jego porucznikiem, może i nie przepadał za nią i starał się unikać przebywania z nią jak ognia, ale w końcu był za nią odpowiedzialny. Współpracował z nią prawie sto lat i niczego się nie domyślił? Przeniósł spojrzenie na Toshiro, który zastygł w bezruchu z szokiem wymalowanym na twarzy. Wytrzeszczone, turkusowe oczy wpatrywały się niedowierzająco w uśmiechnięta dziewczynę.  
   - Nie..
   - Od początku pomagała Aizenowi. – Brunetka wzruszyła ramionami, jakby cała ta sytuacja była tylko zabawą, która zaczęła ją nudzić. – Często wymykała się z Seireitei do Hueco Mundo, opowiadała jakie są plany Shinigami, a kiedy Aizen ruszał na wojnę kazał mi udać się z nią na wszelki wypadek. Ta komnata – wskazała ruchem głowy na zawalone pomieszczenie – została stworzona właśnie przez nią. Zrobiłaby wszystko, żeby Aizen był z niej dumny. Cały plan wsadzenia mnie do słoika na ponad wiek to był jej pomysł – sarknęła ze złością – Ale przepraszała mnie przy tym – naraz uśmiechnęła się drwiąco – płakała i mówiła, że nic nie poradzi na to, że tak kocha swojego kapitana, że zrobi wszystko żeby był szczęśliwy, nawet jeśli oznacza to zdradzenie Shiro-chana.. A potem już nic nie słyszałam bo zamknęła tą cholerną pokrywkę..
   Toshiro wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Jego opalona twarz zbladła, a oczy stały się jeszcze większe. Kręcił powoli głową, jakby próbował sobie wmówić, że to wszystko nieprawda. Jego wieczny chłód błyskawicznie topniał, pozostawiając po sobie tylko ból, szok i niedowierzanie. Ichigo wiedział, że Hinamori była dla niego od zawsze jak starsza siostra i wyobrażał sobie co musiał czuć, kiedy dowiedział się, że był przez nią okłamywany przez tyle czasu.
   - Toshiro.. – Zaczął Ukitake wyciągając do niego rękę w pocieszającym geście.
On jednak odsunął się kilka kroków i zniknął używając shunpo. Przez chwilę nikt się nie odzywał, brunetka wyglądała na znudzoną.
   - Kapitanie Soi Fon – zaczął Genryusai – Oddział Drugi jest odpowiedzialny za schwytanie porucznik Momo Hinamori i zamknięcie jej w celi, do czasu poinformowania o sytuacji Centrali 46.
   - Hai! – Kobieta natychmiast zniknęła.
   - Kapitanie Kurosaki, zajmij się swoją podopieczną.
   Ichigo już miał podejść do dziewczyny, ale ona ponownie zaśmiała się radośnie. Spojrzał na nią zdziwiony i sekundę później patrzył nie na brunetkę klęczącą na ziemi, ale na miliony białych, błyszczących drobin unoszących się w powietrzu. Żółte pręty światła, podtrzymujące ją dotąd, upadły na ziemię i potrzaskały się na kawałeczki. Drobiny zawirowały wesoło i otoczyły Ichigo, muskając go delikatnie w twarz.
   - Przecież mówiłam, że zostałam stworzona z cząstek duchowych..
   Głos dziewczyny dobiegał jakby zza szyby, ale jednocześnie otaczał ich i nie można było określić dokładnie skąd pochodzi. Był przytłumiony i cichy, zwielokrotniony echem, ale wyraźnie można było w nim odczytać karcącą nutę. Była nimi zawiedziona, czy się droczyła? Drobiny cząsteczek duchowych poszybowały w jedno miejsce i po chwili postać brunetki zmaterializowała się kilka metrów za nimi.
   - Wiecie, to wszystko jest bardzo miłe i urocze – zaczęła i chwyciła dłonią rękojeść miecza – ale nie sądzę, żebym chciała..
Ichigo nie dał jej dokończyć zdania, pojawiając się błyskawicznie za nią i uderzając bokiem wyprostowanej dłoni w czułe miejsca na karku. 
   - Za dużo gadasz. - Złapał mdlejącą dziewczynę zanim upadła na ziemie i przerzucił ją sobie przez ramię. Obok niego natychmiast pojawił się Renji, odczepiając od pasa brunetki Zanpaktou i podając je Ruki.
   - Mayuri, spotkamy się w laboratorium.
Kurotsuchi prychnął cicho na brak szacunku, ale nie zaprotestował. Po chwili cała trójka znikła, a po pozwoleniu na odejście, w ich ślady ruszyła reszta kapitanów. Genryusai Yamamoto pozostał sam na wzgórzu i opierając się na lasce, postąpił kilka kroków do przodu. W zasadzie nie powinien się dziwić Aizenowi, można się było domyślić, że przygotował dla nich jeszcze jakąś niespodziankę.
   - Kapitanie Głównodowodzący – za nim pojawiła się Soi Fon – Momo Hinamori przeszła przez Bramę Senkai w momencie wybuchu Reiatsu dziewczyny. Oddział 12 już ją namierza, wyślę swoich ludzi.
Wszechkapitan skinął głową  - Złapać ją za wszelką cenę. – Dodał na odchodnym i zniknął.