czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 2


   

   Na Wzgórze Soukyoku panowała nienaturalna cisza. Na skraju lasu stali w pozycjach bojowych dowódcy Gotei 13, kilka metrów przed nimi dwaj pozostali kapitanowie z porucznikiem tkwili nieruchomo, zmartwiali ze zdziwienia. Napiętą atmosferę można było kroić Zanpaktou. Jedynie postać naprzeciwko Shinigami zdawała się w pełni spokojna. Przypatrywała się im swobodnie, z miłym uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który wydawał się wszystkim znajomy i pod płaszczykiem słodkości i dobroci, krył arogancję i kpinę. Dziewczyna leniwie skierowała dłoń w stronę rękojeści swojego miecza. Kapitanowie jakby tylko na ten ruch czekali, dobyli swoich katan i natychmiast poderwali się do skoku w stronę brązowowłosej. Nie miała czasu na wyciągnięcie swojego ostrza, zresztą i tak nie zablokowałaby na raz dziesięciu uderzeń. Dziesięciu, gdyż kapitanowie Kurosaki i Abarai przyglądali się szeroko otwartymi oczami ciągle pozostając na swoich miejscach, a wszechkapitan obserwował przebieg wydarzeń opierając się na swojej lasce. Brunetka obrała oczywistą taktykę walki, przymknęła oczy i wypuściła z ciała olbrzymią ilość czarnego Reiatsu. Dowódcy odepchnięci siłą energii dziewczyny, wylecieli w powietrze i tam zatrzymali się w znacznej odległości od ich celu. Pierwszy otrząsnął się Zaraki, doskoczył do nieznajomej ponownie, z dzikim okrzykiem i szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Niesamowite! Wreszcie mogę się zabawić, pokaż mała co potrafisz!
   Natarł na nią swoim mieczem, jednak ona nie dobywając katany, obróciła się unikając ciosu i wykonując kolejny, tym razem półobrót, kopnęła z całej siły Zarakiego w brzuch. Odleciał w powietrze chichocząc szaleńczo. Gdy pozostali kapitanowie ruszyli do ataku, jednym sprawnym ruchem wysunęła z pochwy Zanpaktou. Obecni nie mieli wątpliwości, że widzą właśnie jeden z najpiękniejszych mieczy. Czarna klinga, czarna, jedwabna rękojeść, w której tkwił wielki, piękny topaz i kilka czarnych wstążek, przeplatanych czarnymi koralikami, zwisających z nasady rękojeści. Ostrze było smukłe i proste, błyszczało w promieniach słońca.  Metal zazgrzytał o metal, gdy bronie dziewczyny i Hitsugayi Toshiro uderzyły o siebie. Nie opuszczając gardy kopnęła zbliżającą się do niej od tyłu kapitan Soi Fon. Przejechała ostrzem po całej długości klingi Toshiro, wydobywając przy tym drażniący, metaliczny szczęk i gwałtownie odepchnęła go od siebie by sparować uderzenie Kyoraku. W walce z dziesiątką potężnych Shinigami radziła sobie całkiem nieźle. W pewnym momencie odskoczyła od nich na większą odległość i wyciągnęła rękę z kataną, równolegle do swojego ciała, na poziome klatki piersiowej. Przymknęła oczy, lewą dłonią pogładziła ostrze od nasady do końca i otworzyła usta. W wypowiedzeniu inkantacji przerwał jej chłodny, mocny głos dobiegający zza jej pleców. Kuchiki Byakuya pojawił się za dziewczyną używając shunpo.
   - Rikujou Kourou – oświadczył tylko pewnie, wyciągając rękę, a w jej stronę poleciało sześć świetlistych, żółtych ostrzy, które wbiły się w jej ciało ze wszystkich stron. Związanie Ścieżki 61: Ograniczenie sześciu prętów światła.
   - Bardzo mądrze kapitanie Kuchiki. – Mruknęła gdy jej  bezwładne ciało osunęło się na kolana – Nie pokonalibyście mnie gdybym uwolniła swój miecz.
Zebrani otoczyli dziewczynę, ale ona nie wydawała się wcale zmartwiona. Przeciwnie – uśmiechała się szeroko i mierzyła każdego po kolei kpiącym spojrzeniem. Byakuya, którego dumę najwyraźniej uraziła chwaląc go jakby był uczniem Akademii , uniósł swój miecz w dobrze znanym wszystkim geście.
   - Rozprosz się, Sen...
Nie dokończył, gdyż jego uwalniający się miecz został zatrzymany przez silny uścisk Ichigo Kurosakiego, który chwycił ostrzę Senbonzakury w dwa palce.
   - Kurosaki – zaczął swoim beznamiętnym, chłodnym tonem, jednak w jego szarych oczach błysnęła złość – Cóż to ma znaczyć?
   - Chcesz ją tak po prostu zabić? Najpierw powinniśmy się dowiedzieć kim w ogóle jest. – Burknął chłopak i przeniósł spojrzenie na głównodowodzącego.
Staruszek skinął głową i postąpił kilka kroków do przodu, stając przed dziewczyną.
   - No więc?
Uśmiechnęła się uroczo.
   - Wszechkapitanie, cóż za zaszczyt.
Skłoniła głowę w pozornie pokornym geście.
   - Jak ci na imię dziecko? 
   - Sosuke – uśmiechnęła się szerzej, złośliwie – Lilith Eris Sosuke
Na Wzgórzu ponownie zapadła cisza. Nawet Zaraki powstrzymał się od dalszych uwag na temat przerwania mu zabawy. Nawet Kyoraku wydał się szczerze zainteresowany. Nawet z twarzy Toshiro znikł chłód, zastąpiony przez grymas nienawiści na dźwięk jej nazwiska. Nawet głównodowodzący otworzył szerzej pomarszczone powieki. A Ichigo zastanowił się czy nie powinien pozwolić Kuchikiemu jej zabić. Czuł, że zbliżają się kłopoty.
   - Jesteś..? – Yamamoto nie dokończył, jakby zaniemówił z absurdalności swojego domysłu.
   - Córką Sosuke Aizena. – Brunetka dopowiedziała za niego, a jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, ale coraz mniej było w nim radość, a więcej złośliwości.
Teraz wydało się im to wręcz oczywiste. Identyczne włosy i oczy, identyczny fałszywie uprzejmy uśmiech, podszyty pogardą i kpiną.
   - Rany, rany.. – Kyoraku odetchnął głęboko i poprawił słomkowy kapelusz – Więc nasz Aizen dorobił się potomka?
Stojący obok niego Ukitake westchnął cicho. Niekiedy męczyło go infantylne, luźne podejście do życia przyjaciela.
   - Cóż, niezupełnie kapitanie Kyoraku. – Dziewczyna przestała wykrzywiać się bezczelnie i uśmiechnęła się do Shunsui’a ładnie, czarująco. – Nie zostałam spłodzona ani urodzona. Aizen stworzył mnie ze swojego DNA i cząstek duchowych za pomocą Hougyoku.
   - Taaak to do niego podobne.. – Shunsui pogładził się w zamyśleniu po nieogolonej brodzie. – No i ta symbolika.. Lilith matka demonów, Eris bogini niezgody, mam rację? – Odwzajemnił uśmiech dziewczyny.
   - Oczywiście.
   - Shunsui proszę! Nie czas na przyjacielskie pogawędki! – Jęknął Ukitake, gdy Kyoraku ponownie otwierał usta. – Genryusai-dono, co teraz zrobimy? – Białowłosy zwrócił się do wszechkapitana.
   - Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji jest jak mniemam.. – Zaczął Byakuya, unosząc ponownie miecz.
   - Nie! – Warknął Ichigo, czym ponownie zwrócił na sobie wzrok wszystkich zebranych.  – Chcesz ją zabić tylko dlatego, że została stworzona przez tego palanta? To nie jej wina, dajce jej szansę!
   - Kurosaki – oświadczył chłodno Kuchiki – pomimo tego, że żyjesz tu już prawie sto lat, ciągle wykazujesz niesamowitą ignorancję wobec praw, które obowiązują w Soul Society.
   - A jakim prawem ty chcesz ją bezkarnie zabić, tylko dlatego, że została zaprogramowana by zniszczyć Seireitei?
   - Jest wrogiem, a wrogów..
   - Ja tam zgadzam się z Ichigo. – Wszedł mu w słowo Zaraki, uśmiechając się szaleńczo – Dobra z niej wojowniczka, a ja potrzebuję kogoś do treningów.
   - Kapitanowie? – Zagrzmiał Genryusai. Wiadomo, że to jego opinia była najważniejsza, ale najwyraźniej chciał słyszeć zdanie innych.
   - Ja również się zgadzam. – Unohana Retsu uśmiechnęła się miło do brunetki. – Myślę, że jak Mayuri-sama popracuje trochę nad jej zakodowaną psychiką, to bez problemu usunie nienawiść do Seireitei.
   - Za. Ale tylko dlatego, że interesująco będzie pogrzebać jej w mózgu. – Zaznaczył od razu Kurotsuchi, na co dziewczyna prychnęła cicho.
Abarai zmierzył uważnym spojrzeniem Ichigo i kiedy był pewny, że rudzielec nie ma wątpliwości do swojej decyzji mruknął tylko – Za
Zgodził się również kapitan Ukitake, Kyoraku, Komamura i Shinji, natomiast Toshiro wstrzymał się od głosu. Miał zbyt wielkie uprzedzenia do Aizena, by móc wydać obiektywną ocenę.  Stanowczy sprzeciw zgłosili tylko Byakuya i Soi Fon.
   - A więc postanowione. Sosuke Lilith zostaje oficjalnie przyjęta do Soul Society i udaje się na obowiązkową terapię do kapitana Kurotsuchi. – Zagrzmiał wszechkapitan i zastukał drewnianą laską w ziemię, dla uprawomocnienia wyroku. – Kapitan Kurosaki jest za nią odpowiedzialny.
Ichigo skinął głową.
   - Jest jeszcze jedna ważna kwestia. – Odezwał się Ukitake i zamilkł na chwilę, odkaszlnął kilka razy i kontynuował zwracając się do dziewczyny – Zostałaś stworzona w Hueco Mundo? – Potwierdziła ruchem głowy – W takim razie ktoś musiał się przetransportować do Seireitei i ukryć we wzgórzu. Wiesz kto to był?
   Brunetka przez chwilę utrzymywała tajemniczy wyraz twarzy, przygryzając wargę. Ichigo miał wrażenie, że powstrzymuje się od śmiechu. I miał racje, kiedy po chwili nie wytrzymała i zachichotała głośno. Pomimo tego, że dźwięk wydobywający się z jej ust był całkiem przyjemny i melodyjny, to w zaistniałej sytuacji powodował tylko irytację i zniecierpliwienie.
   - Oczywiście, że wiem. – Odparła gdy już się uspokoiła.
   - Więc? – Naciskał Jushiro.
Uśmiechnęła się lekko, ale zamiast zwrócić się do pytającego, przekręciła się na kolanach w lewo i spojrzała prosto w oczy Hitsugayi Toshiro. A potem padła z jej ust cicha odpowiedź:
   - Momo Hinamori
   Na wzgórzu ponownie zaległa cisza. Wydawałoby się nawet jakby ptaki przestały śpiewać, a dochodzące z dołu krzyki Shinigami ucichły. Słońce przestało prażyć, ale Ichigo czuł jakby symbol Piątego Oddziału na jego kapitańskim haori palił go w plecy. Hinamori była jego porucznikiem, może i nie przepadał za nią i starał się unikać przebywania z nią jak ognia, ale w końcu był za nią odpowiedzialny. Współpracował z nią prawie sto lat i niczego się nie domyślił? Przeniósł spojrzenie na Toshiro, który zastygł w bezruchu z szokiem wymalowanym na twarzy. Wytrzeszczone, turkusowe oczy wpatrywały się niedowierzająco w uśmiechnięta dziewczynę.  
   - Nie..
   - Od początku pomagała Aizenowi. – Brunetka wzruszyła ramionami, jakby cała ta sytuacja była tylko zabawą, która zaczęła ją nudzić. – Często wymykała się z Seireitei do Hueco Mundo, opowiadała jakie są plany Shinigami, a kiedy Aizen ruszał na wojnę kazał mi udać się z nią na wszelki wypadek. Ta komnata – wskazała ruchem głowy na zawalone pomieszczenie – została stworzona właśnie przez nią. Zrobiłaby wszystko, żeby Aizen był z niej dumny. Cały plan wsadzenia mnie do słoika na ponad wiek to był jej pomysł – sarknęła ze złością – Ale przepraszała mnie przy tym – naraz uśmiechnęła się drwiąco – płakała i mówiła, że nic nie poradzi na to, że tak kocha swojego kapitana, że zrobi wszystko żeby był szczęśliwy, nawet jeśli oznacza to zdradzenie Shiro-chana.. A potem już nic nie słyszałam bo zamknęła tą cholerną pokrywkę..
   Toshiro wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Jego opalona twarz zbladła, a oczy stały się jeszcze większe. Kręcił powoli głową, jakby próbował sobie wmówić, że to wszystko nieprawda. Jego wieczny chłód błyskawicznie topniał, pozostawiając po sobie tylko ból, szok i niedowierzanie. Ichigo wiedział, że Hinamori była dla niego od zawsze jak starsza siostra i wyobrażał sobie co musiał czuć, kiedy dowiedział się, że był przez nią okłamywany przez tyle czasu.
   - Toshiro.. – Zaczął Ukitake wyciągając do niego rękę w pocieszającym geście.
On jednak odsunął się kilka kroków i zniknął używając shunpo. Przez chwilę nikt się nie odzywał, brunetka wyglądała na znudzoną.
   - Kapitanie Soi Fon – zaczął Genryusai – Oddział Drugi jest odpowiedzialny za schwytanie porucznik Momo Hinamori i zamknięcie jej w celi, do czasu poinformowania o sytuacji Centrali 46.
   - Hai! – Kobieta natychmiast zniknęła.
   - Kapitanie Kurosaki, zajmij się swoją podopieczną.
   Ichigo już miał podejść do dziewczyny, ale ona ponownie zaśmiała się radośnie. Spojrzał na nią zdziwiony i sekundę później patrzył nie na brunetkę klęczącą na ziemi, ale na miliony białych, błyszczących drobin unoszących się w powietrzu. Żółte pręty światła, podtrzymujące ją dotąd, upadły na ziemię i potrzaskały się na kawałeczki. Drobiny zawirowały wesoło i otoczyły Ichigo, muskając go delikatnie w twarz.
   - Przecież mówiłam, że zostałam stworzona z cząstek duchowych..
   Głos dziewczyny dobiegał jakby zza szyby, ale jednocześnie otaczał ich i nie można było określić dokładnie skąd pochodzi. Był przytłumiony i cichy, zwielokrotniony echem, ale wyraźnie można było w nim odczytać karcącą nutę. Była nimi zawiedziona, czy się droczyła? Drobiny cząsteczek duchowych poszybowały w jedno miejsce i po chwili postać brunetki zmaterializowała się kilka metrów za nimi.
   - Wiecie, to wszystko jest bardzo miłe i urocze – zaczęła i chwyciła dłonią rękojeść miecza – ale nie sądzę, żebym chciała..
Ichigo nie dał jej dokończyć zdania, pojawiając się błyskawicznie za nią i uderzając bokiem wyprostowanej dłoni w czułe miejsca na karku. 
   - Za dużo gadasz. - Złapał mdlejącą dziewczynę zanim upadła na ziemie i przerzucił ją sobie przez ramię. Obok niego natychmiast pojawił się Renji, odczepiając od pasa brunetki Zanpaktou i podając je Ruki.
   - Mayuri, spotkamy się w laboratorium.
Kurotsuchi prychnął cicho na brak szacunku, ale nie zaprotestował. Po chwili cała trójka znikła, a po pozwoleniu na odejście, w ich ślady ruszyła reszta kapitanów. Genryusai Yamamoto pozostał sam na wzgórzu i opierając się na lasce, postąpił kilka kroków do przodu. W zasadzie nie powinien się dziwić Aizenowi, można się było domyślić, że przygotował dla nich jeszcze jakąś niespodziankę.
   - Kapitanie Głównodowodzący – za nim pojawiła się Soi Fon – Momo Hinamori przeszła przez Bramę Senkai w momencie wybuchu Reiatsu dziewczyny. Oddział 12 już ją namierza, wyślę swoich ludzi.
Wszechkapitan skinął głową  - Złapać ją za wszelką cenę. – Dodał na odchodnym i zniknął.


4 komentarze:

  1. Hu hu, no jestem pod wrażeniem.
    Nie mogłam się doczekać tego rozdziału i nie mogę się doczekać następnego! Pisz go szybciutko!
    Jajku, silna jest :D
    Hu hu, widzę, że Kurotsuchi jest bardzo zadowolony z takiego obiegu spraw. ^^ Ciekawe co tam odkryje?
    Czyli to Momo... tego można było się spodziewać, ale jednak, że ona sama takie coś? W sumie to w walce w sztucznej Karakurze niczego specjalnego nie pokazała... No, ale cóż.
    I mam dwie uwagi :
    - Powinno pisać się Zanpakuto i Sui-Feng.
    Liczę na kolejną, wspaniałą dawkę emocji.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://lifie-is-art.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To znowu ja ! ;3

    Także jestem pod wrażeniem. Rozdział jest idealny, nic dodać nic ująć. Gdybym mogła czytać takie arcydziełka codziennie... *marzy* NIEBO
    Czekam z niecierpliwością na koleją notkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, Ale się porobiło. Genialnie to wymyśliłaś, czysty geniusz :D:D:D. Normalnie już mnie twój FF wciągnął...Pisz pisz, z utęsknieniem czekam na kolejne rozdziały :). Bleach to moje ulubione Anime :). Drugie jest Naruto.

    5/5

    Czekam na next rozdziałek I Zapraszam też do mojego Bloga z Ff-ami opartymi na Bleachu :P

    http://mishinama-san.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów nie mogę się powstrzymać, aby nie napisać komentarza. Musisz mi jednak wybaczyć, ale moja tak zwana "silna wola" jest dość słaba ;)
    Rozdział jednak nie może zostać przeze mnie nie pochwalony, bo czułabym się z tym fatalnie. Tak jak przypuszczałam wcześniejsza notka była zaledwie przedsmakiem dalszych wydarzeń, a sam pomysł jest naprawdę godny uznania. Ale już nie zamęczam i podążam dalej... ;)

    OdpowiedzUsuń