Na Wzgórze Soukyoku
panowała nienaturalna cisza. Na skraju lasu stali w pozycjach bojowych dowódcy
Gotei 13, kilka metrów przed nimi dwaj pozostali kapitanowie z porucznikiem
tkwili nieruchomo, zmartwiali ze zdziwienia. Napiętą atmosferę można było kroić
Zanpaktou. Jedynie postać naprzeciwko Shinigami zdawała się w pełni spokojna.
Przypatrywała się im swobodnie, z miłym uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który
wydawał się wszystkim znajomy i pod płaszczykiem słodkości i dobroci, krył
arogancję i kpinę. Dziewczyna leniwie skierowała dłoń w stronę rękojeści
swojego miecza. Kapitanowie jakby tylko na ten ruch czekali, dobyli swoich
katan i natychmiast poderwali się do skoku w stronę brązowowłosej. Nie miała
czasu na wyciągnięcie swojego ostrza, zresztą i tak nie zablokowałaby na raz dziesięciu
uderzeń. Dziesięciu, gdyż kapitanowie Kurosaki i Abarai przyglądali się szeroko
otwartymi oczami ciągle pozostając na swoich miejscach, a wszechkapitan
obserwował przebieg wydarzeń opierając się na swojej lasce. Brunetka obrała
oczywistą taktykę walki, przymknęła oczy i wypuściła z ciała olbrzymią ilość
czarnego Reiatsu. Dowódcy odepchnięci siłą energii dziewczyny, wylecieli w
powietrze i tam zatrzymali się w znacznej odległości od ich celu. Pierwszy
otrząsnął się Zaraki, doskoczył do nieznajomej ponownie, z dzikim okrzykiem i
szerokim uśmiechem na twarzy.
- Niesamowite!
Wreszcie mogę się zabawić, pokaż mała co potrafisz!
Natarł na nią swoim
mieczem, jednak ona nie dobywając katany, obróciła się unikając ciosu i
wykonując kolejny, tym razem półobrót, kopnęła z całej siły Zarakiego w brzuch.
Odleciał w powietrze chichocząc szaleńczo. Gdy pozostali kapitanowie ruszyli do
ataku, jednym sprawnym ruchem wysunęła z pochwy Zanpaktou. Obecni nie mieli
wątpliwości, że widzą właśnie jeden z najpiękniejszych mieczy. Czarna klinga, czarna, jedwabna rękojeść, w
której tkwił wielki, piękny topaz i kilka czarnych wstążek, przeplatanych
czarnymi koralikami, zwisających z nasady rękojeści. Ostrze było smukłe i
proste, błyszczało w promieniach słońca.
Metal zazgrzytał o metal, gdy bronie dziewczyny i Hitsugayi Toshiro
uderzyły o siebie. Nie opuszczając gardy kopnęła zbliżającą się do niej od tyłu
kapitan Soi Fon. Przejechała ostrzem po całej długości klingi Toshiro,
wydobywając przy tym drażniący, metaliczny szczęk i gwałtownie odepchnęła go od
siebie by sparować uderzenie Kyoraku. W walce z dziesiątką potężnych Shinigami
radziła sobie całkiem nieźle. W pewnym momencie odskoczyła od nich na większą
odległość i wyciągnęła rękę z kataną, równolegle do swojego ciała, na poziome
klatki piersiowej. Przymknęła oczy, lewą dłonią pogładziła ostrze od nasady do
końca i otworzyła usta. W wypowiedzeniu inkantacji przerwał jej chłodny, mocny
głos dobiegający zza jej pleców. Kuchiki Byakuya pojawił się za dziewczyną
używając shunpo.
- Rikujou Kourou –
oświadczył tylko pewnie, wyciągając rękę, a w jej stronę poleciało sześć
świetlistych, żółtych ostrzy, które wbiły się w jej ciało ze wszystkich stron.
Związanie Ścieżki 61: Ograniczenie sześciu prętów światła.
- Bardzo mądrze
kapitanie Kuchiki. – Mruknęła gdy jej
bezwładne ciało osunęło się na kolana – Nie pokonalibyście mnie gdybym
uwolniła swój miecz.
Zebrani otoczyli dziewczynę, ale ona nie wydawała się wcale
zmartwiona. Przeciwnie – uśmiechała się szeroko i mierzyła każdego po kolei
kpiącym spojrzeniem. Byakuya, którego dumę najwyraźniej uraziła chwaląc go
jakby był uczniem Akademii , uniósł swój miecz w dobrze znanym wszystkim
geście.
- Rozprosz się,
Sen...
Nie dokończył, gdyż jego uwalniający się miecz został
zatrzymany przez silny uścisk Ichigo Kurosakiego, który chwycił ostrzę
Senbonzakury w dwa palce.
- Kurosaki – zaczął
swoim beznamiętnym, chłodnym tonem, jednak w jego szarych oczach błysnęła złość
– Cóż to ma znaczyć?
- Chcesz ją tak po
prostu zabić? Najpierw powinniśmy się dowiedzieć kim w ogóle jest. – Burknął
chłopak i przeniósł spojrzenie na głównodowodzącego.
Staruszek skinął głową i postąpił kilka kroków do przodu,
stając przed dziewczyną.
- No więc?
Uśmiechnęła się uroczo.
- Wszechkapitanie,
cóż za zaszczyt.
Skłoniła głowę w pozornie pokornym geście.
- Jak ci na imię
dziecko?
- Sosuke –
uśmiechnęła się szerzej, złośliwie – Lilith Eris Sosuke
Na Wzgórzu ponownie zapadła cisza. Nawet Zaraki powstrzymał
się od dalszych uwag na temat przerwania mu zabawy. Nawet Kyoraku wydał się
szczerze zainteresowany. Nawet z twarzy Toshiro znikł chłód, zastąpiony przez
grymas nienawiści na dźwięk jej nazwiska. Nawet głównodowodzący otworzył
szerzej pomarszczone powieki. A Ichigo zastanowił się czy nie powinien pozwolić
Kuchikiemu jej zabić. Czuł, że zbliżają się kłopoty.
- Jesteś..? –
Yamamoto nie dokończył, jakby zaniemówił z absurdalności swojego domysłu.
- Córką Sosuke
Aizena. – Brunetka dopowiedziała za niego, a jej uśmiech powiększył się jeszcze
bardziej, ale coraz mniej było w nim radość, a więcej złośliwości.
Teraz wydało się im to wręcz oczywiste. Identyczne włosy i
oczy, identyczny fałszywie uprzejmy uśmiech, podszyty pogardą i kpiną.
- Rany, rany.. –
Kyoraku odetchnął głęboko i poprawił słomkowy kapelusz – Więc nasz Aizen
dorobił się potomka?
Stojący obok niego Ukitake westchnął cicho. Niekiedy męczyło
go infantylne, luźne podejście do życia przyjaciela.
- Cóż, niezupełnie
kapitanie Kyoraku. – Dziewczyna przestała wykrzywiać się bezczelnie i
uśmiechnęła się do Shunsui’a ładnie, czarująco. – Nie zostałam spłodzona ani urodzona. Aizen stworzył mnie ze swojego DNA i cząstek duchowych za
pomocą Hougyoku.
- Taaak to do niego
podobne.. – Shunsui pogładził się w zamyśleniu po nieogolonej brodzie. – No i
ta symbolika.. Lilith matka demonów, Eris
bogini niezgody, mam rację? – Odwzajemnił uśmiech dziewczyny.
- Oczywiście.
- Shunsui proszę!
Nie czas na przyjacielskie pogawędki! – Jęknął Ukitake, gdy Kyoraku ponownie
otwierał usta. – Genryusai-dono, co teraz zrobimy? – Białowłosy zwrócił się do
wszechkapitana.
- Jedynym rozsądnym
wyjściem z tej sytuacji jest jak mniemam.. – Zaczął Byakuya, unosząc ponownie
miecz.
- Nie! – Warknął
Ichigo, czym ponownie zwrócił na sobie wzrok wszystkich zebranych. – Chcesz ją zabić tylko dlatego, że została
stworzona przez tego palanta? To nie jej wina, dajce jej szansę!
- Kurosaki –
oświadczył chłodno Kuchiki – pomimo tego, że żyjesz tu już prawie sto lat,
ciągle wykazujesz niesamowitą ignorancję wobec praw, które obowiązują w Soul
Society.
- A jakim prawem ty
chcesz ją bezkarnie zabić, tylko dlatego, że została zaprogramowana by zniszczyć
Seireitei?
- Jest wrogiem, a
wrogów..
- Ja tam zgadzam
się z Ichigo. – Wszedł mu w słowo Zaraki, uśmiechając się szaleńczo – Dobra z
niej wojowniczka, a ja potrzebuję kogoś do treningów.
- Kapitanowie? –
Zagrzmiał Genryusai. Wiadomo, że to jego opinia była najważniejsza, ale
najwyraźniej chciał słyszeć zdanie innych.
- Ja również się
zgadzam. – Unohana Retsu uśmiechnęła się miło do brunetki. – Myślę, że jak
Mayuri-sama popracuje trochę nad jej zakodowaną psychiką, to bez problemu usunie
nienawiść do Seireitei.
- Za. Ale tylko
dlatego, że interesująco będzie pogrzebać jej w mózgu. – Zaznaczył od razu
Kurotsuchi, na co dziewczyna prychnęła cicho.
Abarai zmierzył uważnym spojrzeniem Ichigo i kiedy był
pewny, że rudzielec nie ma wątpliwości do swojej decyzji mruknął tylko – Za
Zgodził się również kapitan Ukitake, Kyoraku, Komamura i
Shinji, natomiast Toshiro wstrzymał się od głosu. Miał zbyt wielkie uprzedzenia
do Aizena, by móc wydać obiektywną ocenę.
Stanowczy sprzeciw zgłosili tylko Byakuya i Soi Fon.
- A więc
postanowione. Sosuke Lilith zostaje oficjalnie przyjęta do Soul Society i udaje
się na obowiązkową terapię do kapitana Kurotsuchi. – Zagrzmiał wszechkapitan i
zastukał drewnianą laską w ziemię, dla uprawomocnienia wyroku. – Kapitan
Kurosaki jest za nią odpowiedzialny.
Ichigo skinął głową.
- Jest jeszcze
jedna ważna kwestia. – Odezwał się Ukitake i zamilkł na chwilę, odkaszlnął
kilka razy i kontynuował zwracając się do dziewczyny – Zostałaś stworzona w
Hueco Mundo? – Potwierdziła ruchem głowy – W takim razie ktoś musiał się
przetransportować do Seireitei i ukryć we wzgórzu. Wiesz kto to był?
Brunetka przez
chwilę utrzymywała tajemniczy wyraz twarzy, przygryzając wargę. Ichigo miał
wrażenie, że powstrzymuje się od śmiechu. I miał racje, kiedy po chwili nie
wytrzymała i zachichotała głośno. Pomimo tego, że dźwięk wydobywający się z jej
ust był całkiem przyjemny i melodyjny, to w zaistniałej sytuacji powodował
tylko irytację i zniecierpliwienie.
- Oczywiście, że
wiem. – Odparła gdy już się uspokoiła.
- Więc? – Naciskał
Jushiro.
Uśmiechnęła się lekko, ale zamiast zwrócić się do
pytającego, przekręciła się na kolanach w lewo i spojrzała prosto w oczy Hitsugayi
Toshiro. A potem padła z jej ust cicha odpowiedź:
- Momo Hinamori
Na wzgórzu ponownie
zaległa cisza. Wydawałoby się nawet jakby ptaki przestały śpiewać, a dochodzące
z dołu krzyki Shinigami ucichły. Słońce przestało prażyć, ale Ichigo czuł jakby
symbol Piątego Oddziału na jego kapitańskim haori palił go w plecy. Hinamori
była jego porucznikiem, może i nie przepadał za nią i starał się unikać
przebywania z nią jak ognia, ale w końcu był za nią odpowiedzialny.
Współpracował z nią prawie sto lat i niczego się nie domyślił? Przeniósł
spojrzenie na Toshiro, który zastygł w bezruchu z szokiem wymalowanym na
twarzy. Wytrzeszczone, turkusowe oczy wpatrywały się niedowierzająco w
uśmiechnięta dziewczynę.
- Nie..
- Od początku
pomagała Aizenowi. – Brunetka wzruszyła ramionami, jakby cała ta sytuacja była
tylko zabawą, która zaczęła ją nudzić. – Często wymykała się z Seireitei do
Hueco Mundo, opowiadała jakie są plany Shinigami, a kiedy Aizen ruszał na wojnę
kazał mi udać się z nią na wszelki wypadek. Ta komnata – wskazała ruchem głowy
na zawalone pomieszczenie – została stworzona właśnie przez nią. Zrobiłaby
wszystko, żeby Aizen był z niej dumny. Cały plan wsadzenia mnie do słoika na
ponad wiek to był jej pomysł – sarknęła ze złością – Ale przepraszała mnie przy
tym – naraz uśmiechnęła się drwiąco – płakała i mówiła, że nic nie poradzi na
to, że tak kocha swojego kapitana, że zrobi wszystko żeby był szczęśliwy, nawet
jeśli oznacza to zdradzenie Shiro-chana.. A potem już nic nie słyszałam bo
zamknęła tą cholerną pokrywkę..
Toshiro wyglądał
jakby miał zaraz zemdleć. Jego opalona twarz zbladła, a oczy stały się jeszcze
większe. Kręcił powoli głową, jakby próbował sobie wmówić, że to wszystko nieprawda. Jego wieczny chłód błyskawicznie topniał, pozostawiając po sobie tylko
ból, szok i niedowierzanie. Ichigo wiedział, że Hinamori była dla niego od
zawsze jak starsza siostra i wyobrażał sobie co musiał czuć, kiedy dowiedział
się, że był przez nią okłamywany przez tyle czasu.
- Toshiro.. –
Zaczął Ukitake wyciągając do niego rękę w pocieszającym geście.
On jednak odsunął się kilka kroków i zniknął używając
shunpo. Przez chwilę nikt się nie odzywał, brunetka wyglądała na znudzoną.
- Kapitanie Soi Fon
– zaczął Genryusai – Oddział Drugi jest odpowiedzialny za schwytanie porucznik
Momo Hinamori i zamknięcie jej w celi, do czasu poinformowania o sytuacji
Centrali 46.
- Hai! – Kobieta
natychmiast zniknęła.
- Kapitanie
Kurosaki, zajmij się swoją podopieczną.
Ichigo już miał
podejść do dziewczyny, ale ona ponownie zaśmiała się radośnie. Spojrzał na nią
zdziwiony i sekundę później patrzył nie na brunetkę klęczącą na ziemi,
ale na miliony białych, błyszczących drobin unoszących się w powietrzu. Żółte
pręty światła, podtrzymujące ją dotąd, upadły na ziemię i potrzaskały się na
kawałeczki. Drobiny zawirowały wesoło i otoczyły Ichigo, muskając go delikatnie
w twarz.
- Przecież mówiłam,
że zostałam stworzona z cząstek duchowych..
Głos dziewczyny
dobiegał jakby zza szyby, ale jednocześnie otaczał ich i nie można było
określić dokładnie skąd pochodzi. Był przytłumiony i cichy, zwielokrotniony
echem, ale wyraźnie można było w nim odczytać karcącą nutę. Była nimi
zawiedziona, czy się droczyła? Drobiny cząsteczek duchowych poszybowały w jedno
miejsce i po chwili postać brunetki zmaterializowała się kilka metrów za nimi.
- Wiecie, to
wszystko jest bardzo miłe i urocze – zaczęła i chwyciła dłonią rękojeść miecza
– ale nie sądzę, żebym chciała..
Ichigo nie dał jej dokończyć zdania, pojawiając się
błyskawicznie za nią i uderzając bokiem wyprostowanej dłoni w czułe miejsca na
karku.
- Za dużo gadasz. - Złapał mdlejącą dziewczynę zanim upadła na ziemie i przerzucił ją sobie
przez ramię. Obok niego natychmiast pojawił się Renji, odczepiając od pasa
brunetki Zanpaktou i podając je Ruki.
- Mayuri, spotkamy
się w laboratorium.
Kurotsuchi prychnął cicho na brak szacunku, ale nie
zaprotestował. Po chwili cała trójka znikła, a po pozwoleniu na odejście, w ich
ślady ruszyła reszta kapitanów. Genryusai Yamamoto pozostał sam na wzgórzu i
opierając się na lasce, postąpił kilka kroków do przodu. W zasadzie nie
powinien się dziwić Aizenowi, można się było domyślić, że przygotował dla nich
jeszcze jakąś niespodziankę.
- Kapitanie
Głównodowodzący – za nim pojawiła się Soi Fon – Momo Hinamori przeszła przez
Bramę Senkai w momencie wybuchu Reiatsu dziewczyny. Oddział 12 już ją namierza,
wyślę swoich ludzi.
Wszechkapitan skinął głową
- Złapać ją za wszelką cenę. – Dodał na odchodnym i zniknął.
Hu hu, no jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego rozdziału i nie mogę się doczekać następnego! Pisz go szybciutko!
Jajku, silna jest :D
Hu hu, widzę, że Kurotsuchi jest bardzo zadowolony z takiego obiegu spraw. ^^ Ciekawe co tam odkryje?
Czyli to Momo... tego można było się spodziewać, ale jednak, że ona sama takie coś? W sumie to w walce w sztucznej Karakurze niczego specjalnego nie pokazała... No, ale cóż.
I mam dwie uwagi :
- Powinno pisać się Zanpakuto i Sui-Feng.
Liczę na kolejną, wspaniałą dawkę emocji.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://lifie-is-art.blogspot.com/
To znowu ja ! ;3
OdpowiedzUsuńTakże jestem pod wrażeniem. Rozdział jest idealny, nic dodać nic ująć. Gdybym mogła czytać takie arcydziełka codziennie... *marzy* NIEBO
Czekam z niecierpliwością na koleją notkę. :)
Wow, Ale się porobiło. Genialnie to wymyśliłaś, czysty geniusz :D:D:D. Normalnie już mnie twój FF wciągnął...Pisz pisz, z utęsknieniem czekam na kolejne rozdziały :). Bleach to moje ulubione Anime :). Drugie jest Naruto.
OdpowiedzUsuń5/5
Czekam na next rozdziałek I Zapraszam też do mojego Bloga z Ff-ami opartymi na Bleachu :P
http://mishinama-san.blogspot.com/
I znów nie mogę się powstrzymać, aby nie napisać komentarza. Musisz mi jednak wybaczyć, ale moja tak zwana "silna wola" jest dość słaba ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jednak nie może zostać przeze mnie nie pochwalony, bo czułabym się z tym fatalnie. Tak jak przypuszczałam wcześniejsza notka była zaledwie przedsmakiem dalszych wydarzeń, a sam pomysł jest naprawdę godny uznania. Ale już nie zamęczam i podążam dalej... ;)