środa, 22 maja 2013
Rozdział 5
- Powinieneś zaprowadzić ją czasem do któregoś z kapitanów, jestem pewna, że wiele by się od nich nauczyła.
Przypomniały mu się wypowiedziane kiedyś słowa Ruki. Właśnie teraz miał ważne zadanie ze swoim oddziałem i nie wiedział co zrobić z Lilith. Dumny z pomysłu, który właśnie wpadł mu do głowy, zawołał dziewczynę i kiedy wyszła ze swojego pokoju, poczekał aż wciągnie na nogi nowe, czerwone trampki i razem, udali się w stronę posiadłości rodowej Kuchiki.
***
- Nie – oświadczył chłodno Byakuya, gdy tylko ich zobaczył.
- Nawet nie wiesz o co chciałem cię prosić! – Zbulwersował się Ichigo.
- Och, prosić? Odniosłem wrażenie, że masz zamiar bez pytania wręczyć mi dziewczynę, zniknąć na misję ze swoim oddziałem, a potem wrócić po tygodniu.
- Wcale nie.. Wróciłbym szybciej.
Lili zachichotała.
- No Byakuya, nie bądź taki! – Kontynuował namawianie Kurosaki.
- Odmawiam.
- A jeśli obiecam, że Stowarzyszenie Kobiet Shinigami zlikwiduje basen z twojej posiadłości? – Zapytała Lilith, uśmiechając się czarująco.
- Możesz wejść.
***
Gdy Ichigo późnym wieczorem wrócił po Sousuke, zastał ją pijącą herbatę z Byakuyą i prowadzącą z nim żywą dyskusję na temat prawa panującego w Seireitei. W domu przekonał się, że dziewczyna nauczyła się podstaw kaligrafii, zachowania damy przy stole i wie który widelec użyć do ryby, a jakie wino podać do średnio wysmażonego steku.
***
Rudowłosy siedział wygodnie na tarasie w Oddziale 11 i popijał sake z Yumichiką i Zarakim. Na jego kolanach spoczywała Yachiru objadająca się słodyczami, a na trawie przed nimi, Lilith i Ikkaku prowadzili walkę na drewniane miecze. Dziewczyna zdawała się czerpać z tego taką samą satysfakcję jak Madarame i z dzikim uśmiechem i szaleńczym wrzaskiem, raz po raz atakowała, nie dając mu nawet szans do kontrataku. Kenpachi obserwował uważnie walkę, co bardziej spektakularne wyczyny określał mianem niesamowitych i z niecierpliwością wyczekiwał zwrócenia brunetce Zanpaktou. Twierdził, że nie będzie się z nią pojedynkować na te wykałaczki. Sparing dobiegł końca, gdy Ikkaku uderzył plecami o fontannę, prawie łamiąc ją na pół. Co prawda błyskawicznie się pozbierał, jednak dziewczyna oświadczyła, że na dzisiaj starczy. Poprawiła naderwany rękaw swojego białego stroju Shinigami i skierowała się w stronę werandy. Gdy opadła na deski obok Ichigo, Yachiru natychmiast zerwała się i wskoczyła jej na kolana.
- Hej Chibi-chan.
- Li-Lili to prawda, że spałaś przez sto lat? – Lilith potwierdziła skinieniem głowy – I że Ichi obudził cię pocałunkiem? - Mężczyźni zarechotali, a Ichigo przewrócił oczami rumieniąc się nieznacznie.
- Chyba pocałunkiem magii demonicznej – mruknął cicho Ikkaku. – Och Ichigo, nie wiedziałem, żeś taki romantyczny!
- Zamknij się..
Lilith parsknęła śmiechem, ale Yachiru ciągnąca ją za włosy domagała się odpowiedzi, dziewczyna więc ponownie skinęła głową, obserwując jak na twarzy małej Kusajishi wykwita szeroki uśmiech.
- Jak Śpiąca Królewna! – Pisnęła zachwycona. – A Icchi to twój książę!
- Niech będzie – zgodziła się Lilith przy akompaniamencie męskich śmiechów.
Spojrzała ponad głową Yachiru na Ichigo i napotkała wlepione w nią, uważne spojrzenie brązowych oczu. Uśmiechnęła się lekko i jeszcze przez długi czas nie odrywałaby od niego wzroku, gdyby nie cichy, przeciągły gwizd wydobywający się z gardła Ikkaku. Rzuciła w niego jednym z cukierków różowowłosej i po raz chyba już setny zaczęła obiecywać marudzącemu Zarakiemu, że będzie pierwszym Shinigami z którym się zmierzy, gdy odzyska swój miecz.
***
Lilith siedziała w gabinecie Toshiro Hitsugayi i pomagała mu uzupełniać dokumenty. Rangiku znowu się gdzieś wymknęła, a ilość papierów w jego biurze osiągała poziom krytyczny, więc chętnie przystał na propozycję pomocy brunetki, skoro i tak był kolejnym kapitanem, z którym miała spędzać czas, znajdującym się na liście Kurosakiego.
- Toshiro? – Zagadnęła w pewnym momencie Sousuke.
- Hm?
- Nie jesteś na mnie zły za tą całą sprawę z Hinamori?
Hitsugaya milczał chwilę, ale w końcu przeniósł na dziewczynę spojrzenie turkusowych oczu.
- Nie – oświadczył w sposób pewny, przez który nie miała najmniejszych wątpliwości co do szczerości jego wyznania – To nie była twoja wina, jej też nie. To Aizen ją zmanipulował, chociaż ciągle nie mogę jej wybaczyć tego, że okłamywała mnie przez tyle czasu. A teraz została skazana na banicje i pewnie już nigdy jej nie zobaczę.
- Przykro mi.
- Taaak, mi też.. – mruknął cicho – Ale nie rozmawiajmy już o tym.
***
Ichigo prowadził pół przytomną Lilith do swoich kwater. Mógł się domyślić, że czas spędzony z Kapitanem Kyoraku nie jest takim dobrym pomysłem i skończy się całodzienną libacją. Kiedy przyszedł ją odebrać z baraków Oddziału Ósmego, drzemała spokojnie pod drzewem wiśni z głową opartą na ramieniu Shunsui’a, który dzięki wiekom praktyk sprawiał wrażenie zupełnie przytomnego. Właściwie to wyglądał tak jak zawsze, pomimo pustych butelek po sake walających się w trawie dookoła niego, więc może on nigdy nie trzeźwiał?
Kurosaki zirytowany powolnym tempem podróży, wziął dziewczynę na ręce i używając shunpo, błyskawicznie znalazł się przed drzwiami domu. Nieźle się musiał nagimnastykować, by jakoś je otworzyć nie upuszczając przy tym brunetki, ale w końcu mu się to udało i skierował się prosto do jej sypialni, kładąc ją na obszernym, dwuosobowym łóżku. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie będzie jej się przypadkiem niewygodnie spało w jeansowych spodenkach, ale nie miał zamiaru rozbierać nieprzytomnej dziewczyny. Przyglądał się chwilę jej spokojnej, uśpionej twarzy i pochylił się lekko by odgarnąć z jej oczu kosmyk czekoladowych włosów. Odwrócił się i już miał wychodzić gdy poczuł uścisk na ręce. Spojrzał w jej półprzymknięte oczy i słodki, nieprzytomny uśmiech na ustach.
- Truskaweczkooo – zanuciła wesoło.
Odruchowo zmarszczył gniewnie brwi słysząc znienawidzone przezwisko, ale po chwili rozpogodził się słysząc jej niewinny głosik, którym dziękowała mu za przyniesienie i przy okazji przepraszała za kłopot. Nachylił się, pocałował ją w czoło i życząc dobrej nocy wyszedł z pokoju. Raczej już tego nie słyszała, bo z jej ust dobywało się ciche pochrapywanie.
***
Dochodziło już południe, a Lil ciągle spała. Ichigo lekko zaniepokojony i strasznie znudzony brakiem głośnego towarzystwa, wparował do jej pokoju ze szklanką wody w ręce. Tak w ostateczności. Ale widząc jak spokojnie śpi, odłożył szklankę na stolik dochodząc do wniosku, że nie miałby serca budzić jej w tak brutalny sposób. Zamiast tego przysiadł na skraju łóżka i szturchnął ją lekko w ramię. Po kilku minutach i kilkunastu coraz mocniejszych dźgnięciach, wpakował jej w końcu palec między żebra, ale zamiast zerwać się z krzykiem tak jak oczekiwał, ona tylko łypnęła na niego czekoladowym ślepiem, mruknęła coś niecenzuralnie o tym, że ma jej dać spokój i naciągnęła kołdrę na głowę. Z uśmiechem satysfakcji sięgnął do stolika po szklankę, drugą ręką zerwał zamaszystym ruchem kołdrę z dziewczyny i wylał lodowatą wodę na jej twarz. Po terenie Oddziału Piątego rozniósł się głośny okrzyk, wprawiający w konsternację stacjonujących tu Shinigami: ‘KUROSAKI!!!!’
***
Obrażona Lilith siedziała skacowana na kanapie, przykładając woreczek z lodem do pulsującej bólem głowy i trzymając nogi na stole, czego Ichigo kategorycznie jej kiedyś zabronił. Kurosaki spoczywał na stołku przy blacie, w kuchni otwartej na salon i wpatrywał się w tył głowy brunetki. Ta, najwyraźniej czując na sobie jego przeszywające spojrzenie, odwróciła się gwałtownie i rzuciła w niego kilkoma kostkami lodu, Ichigo uchylił się przed nimi ze złośliwym uśmiechem. Lili fuknęła pod nosem i opadła ciężko na miękkie poduszki.
***
Ichigo, mający już dość napiętej atmosfery i nieznośnej ciszy, zsunął się w końcu z krzesła i wkroczył do salonu, przechylając się przez oparcie kanapy i przyglądając uważne dziewczynie.
- Spadaj. - Mruknęła zakładając ręce na piersi i ostentacyjnie odwracając głowę.
Kurosaki z westchnieniem opadł na sąsiedni fotel i milczał chwilę.
- Nooo już, przestań – burknął w końcu, patrząc na nią z wyrzutem. Gdy zmierzyła go gniewnym spojrzeniem, natychmiast się zreflektował – Przepraszam, okej?
Brunetka spoglądała chwilę na niego, marszcząc brwi jakby się nad czymś usilnie zastanawiała. W końcu na jej naburmuszonej twarzyczce wykwitł szeroki, radosny uśmiech.
- Musisz mi zrobić naleśniki – oświadczyła jak gdyby nigdy nic. – Z truskawkami.
- He?
- N-a-l-e-ś-n-i-k-i – przeliterowała tonem, którym przemawia się do małych dzieci, szczerząc się figlarnie.
- No, niech ci będzie – wymamrotał wciąż zbity z tropu jej nagłą zmianą nastroju i podniósł się leniwie z fotela – Chyba..
Brunetka pisnęła radośnie i zerwała się z kanapy w tempie ekspresowym, po to tylko, by w połowie podskoku przypomnieć sobie o straszliwym kacu i krzywiąc się okropnie, stracić równowagę. Gdyby Ichigo nie złapał jej na czas, to pewnie zaliczyłaby bliskie spotkanie z drewnianą podłogą i do bólu głowy doszedłby złamany nos.
- Kobieto.. – westchnął zrezygnowany w jej włosy, ciągle przytrzymując ją w tali. – Uważałabyś trochę..
Sousuke odchyliła trochę głowę, by móc spojrzeć mu w twarz. Zapewne była to jedna z tych chwil, gdzie nie można oderwać od siebie wzroku, usta mimowolnie zbliżają się do siebie, a w powietrzu czuć elektryzującą, magiczną atmosferę. Ale Lilith uśmiechnęła się tylko złośliwie i w odpowiedzi na uniesione w zdziwieniu, rude brwi, błyskawicznym ruchem wsadziła Ichigo worek z lodem za koszulkę. Ten, oderwał się od niej jak oparzony, czy właściwie zamrożony i po barakach Piątego Oddziału, ponownie rozległ się wściekły wrzask, tym razem o innej treści: ‘SOUSUKE!!!’
***
- Zaplanowałaś sobie to wszystko, prawda? Ty mała, podstępna.. – Mamrotał pod nosem Ichigo w trakcie przygotowywania ciasta na naleśniki.
- Może.. – Odparła psotnie Lili i wskakując na blat obok niego, wsadziła palec do miski, oblizała go i zdążyła zeskoczyć, zanim dostała po łapach łyżką Kurosakiego.
_____________________
O raaaany ale opóźnienie! Przepraszam wszystkich. Serdeczne pozdrowienia dla czytelników, a jeszcze większe dla tych, którzy komentują ;D
Buziaki! ;3
środa, 1 maja 2013
Rozdział 4
Mijały dni, podczas
których jedynym zajęciem Ichigo było łażenie dookoła z Lilith, rozmawianie z
jak największą liczbą ludzi, pokazywanie jej jak największej liczby miejsc i
zachowań. Dzięki pomocy Yumichiki jej ruchy przestały być sztywne i mechaniczne,
a przez niezliczoną ilość rozmów jakie odbyła z mnóstwem Shinigami, jej głos
nie był już monotonny i beznamiętny, wrócił do swojej wcześniejszej melodyjności
i dźwięczności. Wciąż jednak pewnie sytuacje i reakcje były dla niej zagadką.
Ze względu na to, że Ichigo jako jej opiekun musiał pilnować
jej dzień i noc, mieszkała w jego rozległych, kapitańskich kwaterach.
***
Ichigo wracał
wymęczony po całodziennym treningu ze swoim oddziałem. Zmęczenie nie tylko
fizyczne, ale i psychiczne – przez ciążące na nim obowiązki i czekającą na
wyrok Hinamori. Musi znaleźć nowego porucznika, bo sam nie upora się z nawałem
papierkowej roboty. Zamknął za sobą drzwi i od razu skierował się do swojego
gabinetu, gdzie czekała na niego sterta dokumentów. Ale ku jego ogromnemu
zdziwieniu, wcale nie czekała. Wszystkie papierki były posortowane i
uzupełnione, pochowane na odpowiednie miejsca. Czując nieopisaną ulgę, ruszył
do pokoju Lilith by zapytać, czy to ona uporządkowała wszystkie zaległości. Z
daleka usłyszał lejącą się wodę, więc udał się do kuchni, gdzie wyjął z barku
butelkę sake. Gdy przez zamyślenie stłukł pierwszy kieliszek i sięgał po drugi,
szum prysznica ustał.
- Ichi to ty?
- Taa..
Po chwili drzwi łazienki otwarły się i z zaparowanego
wnętrza wyszła Lilith owinięta ręcznikiem.
- Nudziło mi się,
więc poukładałam ci dokumenty, nie jesteś zły?
- Nie, wszystko
okej. Dzięki Lil.
Uśmiechnięta
brunetka podeszła bliżej i Ichigo mógł obserwować mokre włosy przylegające do
jej szyi, kropelki wody na policzkach i szczupłe ciało zakryte jedynie
kawałkiem materiału. Zastanowił się nad słowami Yumichiki. Czy była piękna? O
tak, bez wątpienia. W końcu to byt stworzony przez Aizena, który chciał żeby
jego zemsta była perfekcyjna. Stworzył więc perfekcyjnego mściciela. Jednak
idealna powłoka nie oznaczała idealnego wnętrza, Lilith często nie pojmowała
zwykłych, ludzkich zachować i gestów, nie zaznała nigdy miłości, ani troski, a
takie uczucia jak wstyd, czy smutek były jej obce. Nie miała też na przykład
pojęcia, że nie powinna paradować w samym ręczniku przed prawie obcym
mężczyzną. Z zamyślenia wyrwał go jej słodki głos, nawet nie zauważył, gdy
podeszła tak blisko. Zrobiło mu się gorąco, to przez to wypite sake, prawda?
- Słuchasz mnie w
ogóle? – Fuknęła marszcząc brwi. Tak, stuprocentowa kobieta. Ichigo uśmiechnął
się pod nosem.
- Niezupełnie, to
co mówiłaś?
- Chcę żebyś mi
obciął włosy.
- Hm? Po co? – Zdziwił
się i obserwował jak staje na palcach i sięga do jednej z wyższych szafek po
wielkie nożyce. Sięganie po coś wysoko to na pewno nie jest dobry pomysł, gdy
ma się na sobie jedynie krótki ręcznik. Ichigo zarumieniony wstał z krzesła i
odpychając delikatnie rękę dziewczyny wyjął nożyczki. Kiedy stał tak blisko
czuł ciepło jej ciała i zapach owocowego szamponu.
- Ichigo – do
porządku przywołał go znowu jej głos – co to jest?
- Nożyczki?
- Nie mówię o tym –
przewróciła oczami. – Czemu masz czerwone policzki?
- Nie wiesz co to
jest? – Zaśmiał się próbując ukryć zakłopotanie – Rumieniec.
- A skąd mam to
niby wiedzieć? – Warknęła obrażona – W Hueco Mundo nikt się nie rumienił. Skąd
to się bierze?
- To co, mam ci
obciąć te włosy? – Mruknął ignorując pytanie.
- Tak, tak –
zaświergotała wesoło i usiadła na krzesło.
Jej włosy opadały gęstymi falami aż na ziemie, gdzie wlekły
się jeszcze po podłodze.
- Ile?
- Do ramion?
- Nie.. Ładniej ci
w dłuższych.
- To ile chcesz – zawyrokowała
obojętnie.
Ichigo chwycił
kilka czekoladowych kosmyków i obciął je trochę za połową pleców. Na co dzień
był przyzwyczajony do siekania ostrym mieczem Hollowów, a nie delikatnego
ścinania kobiecych włosów, więc starał się robić to precyzyjnie i równo.
Pamiętał jak Yuzu płakała, gdy pierwszy raz poszła do fryzjera, a potem za
każdym razem jak widziała swoje włosy na ziemi roniła kilka łez, ale Lilith
zdawała się tym zupełnie nie przejmować.
Gdy skończył, dziewczyna zeskoczyła wesoło z krzesła i potrząsnęła
głową.
- Och, od razu
lżej! Dziękuje – obdarzyła go uroczym uśmiechem.
Widząc, że schyla się by posprzątać włosy leżące na ziemi i
zupełnie nie zwraca uwagi na swoje kuse okrycie, złapał ją za ramie. Zaraz
jednak zdjął rękę, czując pod palcami jej gładką, miękka skórę. Spojrzała na
niego pytająco.
- Nie! Znaczy.. –
zawahał się przez moment i czuł, że jego twarz ponownie oblewa się czerwienią –
Pomogłaś mi z dokumentami, więc ja to posprzątam.
- Znowu się
rumienisz. – Dziewczyna wskoczyła na blat koło niego i nachyliła się, by
przyjrzeć bliżej dziwnemu dla niej zjawisku
- Wcale nie. –
Bąknął i wbrew swoim słowom, zaczerwienił się mocniej, gdy poczuł na policzku
jej ciepły oddech.
- Wcale tak – zawyrokowała pewnie i odsunęła się trochę. – Powiedz, dlaczego?
- Eee.. Ludzie
rumienią się z różnych powodów.. – Westchnął, czując, że nie da za wygraną. –
Na przykład od sake, albo gdy są źli, zakłopotani..
- Więc jesteś
zakłopotany? – Uśmiechnęła się figlarnie i przechyliła lekko głowę na bok.
- Nie..?
Przybliżyła swoją twarz do jego, spoglądając mu głęboko w
oczy.
- Nie? – Powtórzyła
słodko
- Uch, daj mi
spokój dziewczyno! – Warknął odsuwając się gwałtownie i zmierzając do swojej
sypialni.
Za sobą słyszał jej głośny, dźwięczny śmiech, mimowolnie
uśmiechnął się lekko, czując na policzkach palące ciepło.
***
- Kiedy dostanę
moje Zanpaktou? – Spytała Lili któregoś dnia przy śniadaniu.
- Kiedy Staruszek
uzna to za stosowne.
Wydęła wargi i zrobiła obrażoną minę.
- Jedz a nie
marudź.
Dziewczyna dokończyła pospiesznie swoje kanapki i zeskakując
z krzesła pobiegła do łazienki. Ichigo spokojnie przeżuwał swój posiłek i gapił
się bezcelowo w okno. Kilka minut później odwrócił głowę w stronę otwieranych
drzwi i ujrzał Lilith, z włosami spiętymi w wysoki kucyk, luźnej bluzce
odkrywającej ramie i krótkich spodenkach.
- Wybierasz się
gdzieś?
- Idę z
dziewczynami na zakupy. – Oświadczyła jakby to była największa oczywistość pod
słońcem – Przecież nie mogę ciągle pożyczać od nich ciuchów.
- A skąd masz kasę?
– Z zaciekawieniem oparł głowę na ręce i obserwował jak poprawia włosy,
przyglądając się swojemu odbiciu w szybce piekarnika.
- Dziewczyny
odstąpiły mi część budżetu ze Stowarzyszenia Kobiet Shinigami.
Ichigo westchnął i leniwym krokiem udał się do komody
stojącej w salonie. Po chwili wrócił i wręczył dziewczynie gruby plik
banknotów. Uniosła brwi i spojrzała na niego pytająco.
- A za co potem
Rangiku będzie kupować sake na te wasze spotkania? Bierz – mruknął widząc, że
chce zaprzeczyć. – Wypłata kapitana jest duża, a ja i tak nie mam na co wydawać
tej kasy. Poza tym jestem twoim opiekunem.
Dziewczyna najwyraźniej usatysfakcjonowana takim
tłumaczeniem, rozpromieniła się i przytuliła mocno Ichigo w podziękowaniu. Sekundę
później trzasnęły drzwi i już jej nie było. A Kurosaki przyzwyczajony już do
jej gwałtownych reakcji, tym razem się nie zarumienił. No, prawie.
***
Piekielny motyl wleciał przez otwarte okno sypialni. Leżący
na łóżku Ichigo wystawił palec, na którym wylądował motyl i odczytał wiadomość.
Westchnął, niemrawo podniósł się z posłania i zarzucił na ramię Zangetsu. Z
czystej formalności, obowiązku, ale również przyzwyczajenia, bo przecież nie
szykował się na żadną walkę. Niestety.
Czekające go zadanie z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych. Wszedł na
parapet i wyskoczył w ciemną, spokojną noc. W oknie pokoju Lilith paliło się
światło. Przemierzał w szybkim tempie marmurowe uliczki Seireitei i wreszcie
dotarł do celu. Przeszedł przez bramę i minął pozornie opustoszały plac.
Instynktownie wyczuwał przyglądających mu się uważnie, ze wszystkich stron,
niewidocznych strażników. Wkroczył na drewniany mostek, prowadzący do okrągłego
budynku pośrodku jeziorka. Woda, w dzień pięknie niebieska, teraz miała kolor
czarny, na spokojnej powierzchni odbijały się liczne gwiazdy. Ichigo zatrzymał
się na chwilę przed wielkimi, drewnianymi wrotami. Nerwowo poprawił kapitańskie
haori, przygładził niesforne, rude kosmyki i przełknął ciężko ślinę. Miał
wrażenie jakby spojrzenia utkwione w jego plecach popychały go niecierpliwe do
przodu. Najchętniej odwróciłby się i odpowiednim gestem zademonstrował, co
myśli o tych tajniackich podglądaczach, ale przecież nie był już tym porywczym,
ziemskim nastolatkiem. Jako jeden z Wielkich Kapitanów, musiał zawsze i
wszędzie pokazywać klasę, godność i odpowiedzialnie piastować swój urząd.
Westchnął więc przeciągle i długo i wkroczył do budynku z wysoko uniesioną
głową i chłodnym spojrzeniem. Minął kolejny niepotrzebny i opustoszały korytarz.
Długa, ciągnąca się droga miała chyba dodatkowo zachwiać psychiczną równowagę
skazanych, nim w końcu staną przed sądem i usłyszą wyrok. Ale to nie Ichigo był
dzisiaj winny, więc odczuwając jedynie lekką irytację, stanął wreszcie przed
członkami Centrali 46. Kilka kroków przed nim, na środku pomieszczenia stała
drobna postać. Cała jej sylwetka drżała, głowę miała opuszczoną tak nisko, że
brodą dotykała obojczyków. Zwykle spięte w kok włosy, teraz w nieładzie opadały
na twarz, poszarzałą ze zdenerwowania. Ichigo wbił spojrzenie w plecy swojej
byłej porucznik i mentalnie próbował ją namówić do wzięcia się w garść. Miał do
niej olbrzymi żal, ale chyba większą winą obarczał siebie. W końcu to on
powinien zauważyć, że coś jest nie tak. Ale Hinamori Momo w ostatecznej chwili
prawdy, powinna zachować chociaż odrobinę godności i pogodzić się z losem, na
który sama świadomie się skazała.
- Skoro kapitan Kurosaki już jest, możemy zaczynać – odezwał
się jeden z członków sądu. Ichigo zawsze chciał zobaczyć ich twarze, ukryte za
płachtami.
- Momo Hinamori – surowy, kobiecy głos odbił się echem po
pomieszczeniu. Porucznik drgnęła gwałtownie, ale w końcu podniosła głowę i
spojrzała prosto w ukryte oblicza swoich katów. – Jesteś oskarżona o zdradę
Soul Society, współpracę z największym wrogiem Shinigami, Sousuke Aizenem,
dostarczanie mu poufnych informacji, wymykanie się bez zezwolenia z Seireitei i
ukrycie broni, która w odpowiednim czasie miała się uaktywnić i dokonać zagłady
całej naszej społeczności.
Ichigo miał ochotę zagwizdać z podziwu po usłyszeniu tak
długiej listy przestępstw, ale jednocześnie zdenerwowało go nadanie Lilith
miana ‘broni’. Hinamori ponownie skurczyła się w sobie, a jej ciałem wstrząsnął
cichy szloch.
- Wymienione przestępstwa zasługują na najwyższy rodzaj
kary. Centrala 46 niniejszym skazuje cię na śmierć.
Hinamori opadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Ichigo
podszedł do niej szybkim krokiem i położył jej rękę na ramieniu.
- Jednakże – odezwał się nowy głos. Momo podniosła do góry
zapłakaną twarz, na którą ponownie wstąpiła nadzieja. – Biorąc pod uwagę
okoliczności łagodzące, to jest manipulatorskie sztuczki Sousuke Aizena i
wstawiennictwo ze strony większości kadry kapitańskiej.. Wyrok Momo Hinamori
zostaje złagodzony, w trybie natychmiastowym rozpocznie się twoja dożywotnia
banicja w świecie ludzi. Posiedzenie zakończone, wyprowadzić ją.
Ichigo odetchnął trochę z ulgą, a trochę ze zdziwieniem. Nie
spodziewał się okoliczności łagodzących i pomimo jego żalu do Hinamori, to wiedział,
że w tym wszystkim palce maczał Aizen, który był największym krętaczem i
oszustem, przez co stawał się jeszcze groźniejszym wrogiem. Nigdy nie wiadomo
kto mógł dla niego jeszcze pracować. Uśmiechnął się więc lekko do skołowanej
byłej porucznik, do której właśnie podchodziło czterech zamaskowanych
strażników. Członkowie Centrali wstali i w milczeniu opuścili pomieszczenie,
każdy znikając w drzwiach, które miał za plecami. Strażnicy przypięli do
nadgarstków i kostek Hinamori czerwone sznury, których końce ściskali w rękach.
Prowadzili ją ku wyjściu. Momo szła ze spuszczoną głową, a włosy częściowo
opadały jej na twarz, drżała gwałtownie. Ichigo sądził, że emocje opadły i
rozpłakała się ze szczęścia, jednak gdy pochód mijał go, z niedowierzaniem zarejestrował
cichy, dziewczęcy chichot. Hinamori trzęsła się od powstrzymywanego, duszonego
w sobie śmiechu. Strażnicy ruszyli na przód, a Ichigo stał ciągle na środku
pomieszczenia i patrzył za nimi. Gdy byli już przy wejściu, Hinamori odwróciła
się do niego i zdawało mu się, że ten wariacki śmiech był tylko wytworem jego
wyobraźni, bo na drobnej twarzy brunetki malował się spokój i ulga, a oczy
patrzyły łagodnie i z wdzięcznością. Strażnicy popchnęli ją lekko do przodu, a
jej usta wykrzywiły się na sekundę w paskudnym, złośliwym grymasie, którego
Ichigo nigdy u niej nie widział. Brązowe oczy przepełniał diabelski blask i
nienawiść, wpatrywały się w Kurosakiego tak, jakby ich właścicielka miała zaraz
rzucić mu się do gardła. Zaraz jednak ponownie zmatowiały, przysłonięte
łagodnością, a Hinamori ciągnięta niecierpliwie przez strażników, wyszła z
budynku Centrali 46, na zalany światłem księżyca dziedziniec. Drewniane wrota
zamknęły się za nimi z trzaskiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)