Ichigo otworzył oczy i chwilę mu zajęło zorientowanie się, gdzie w ogóle przebywa. W następnej kolejności zabrał się za analizowanie sytuacji w jakiej się znajduje. Od zawsze spał twardym, nieruchomym snem, więc dzisiaj również obudził się tak jak zasnął, czyli na plecach. Inna sprawa była najwyraźniej z Lil. Jej głowa była pod jego głową, z twarzą wciśniętą w jego szyję. Czuł dotyk jej zimnego nosa i ciepły, przyprawiający o gęsią skórkę oddech. Jej ręka oplątywała jego kark, a dłoń wsuniętą miała w jego włosy. Zgrabną, nagą nóżkę zarzuciła bezwstydnie na jego biodro, obejmując go w pasie. Czuł ją dosłownie wszędzie, jej zapach, dotyk, ciepło skóry. Doskwierał mu parzący gorąc w całym ciele, przełknął ciężko ślinę by pozbyć się guli w gardle, ale na niewiele się to zdało. Coś dziwnego i bliżej niezidentyfikowanego działo się w środku jego organizmu. Czy to są te popularne, młodzieńcze motylki w brzuchu? U niego były to chyba jakieś szarańcze. Spróbował wstać delikatnie, by nie obudzić dziewczyny, ale gdy się podnosił, zadrżała z zimna i zaczęła się wiercić mamrocząc coś pod nosem. Opadł więc z powrotem na poduszki i przymykając oczy starał się wyluzować. Po chwili zapadł w niespokojny sen pełen łaskoczących włosów, krótkich koszul nocnych i chłodnych dłoni na gorącej skórze.
Obudziło go kręcenie się wtulonej w niego osóbki. Po chwili poczuł na szyi łaskotanie otwieranych rzęs i muśnięcie ziewających ust. Brunetka zamrugała jeszcze kilkakrotnie, odpędzając resztki snu i najwyraźniej również próbując odnaleźć się w sytuacji. Jej palce wyplątały się delikatnie z jego włosów i sunęły wzdłuż umięśnionej klatki piersiowej, zostawiając za sobą ślady z gęsiej skórki. Lilith zatrzymała rękę natrafiając na własną nogę, ciągle obejmującą Ichigo i uniosła się na łokciu, spoglądając prosto w jego otwarte, brązowe oczy.
- Dzień dobry Truskaweczko – zamruczała rozkosznie, całując go w policzek.
Ichigo już chciał się podnieść, wpić w jej kształtne, uśmiechnięte usta i poczuć ją w końcu całym sobą, gdy ona zwinnie wyślizgnęła się z jego uścisku, wstała z posłania i rozciągnęła się aż strzeliły jej kości. A on mógł jedynie obserwować jak lekko unosi się na niej jego bluzka. Po chwili zniknęła za drzwiami łazienki, posyłając mu jeszcze przez ramię słodki uśmiech.
- Dzień dobry Lil.. – westchnął z rezygnacją i opadł na poduszki.
***
Jak tylko z powrotem zagłębili się w uliczki Seireitei, wyśledził ich Ikkaku. Czekał za najbliższym zakrętem, kucając na murze i szczerząc się potwornie. Złożył im propozycje nie do odrzucenia polegającą na wzięciu udziału w treningu Jedenastego Oddziału. Ichigo błyskawicznie zaczął szukać w głowie wymówki. Że są zmęczeni? Nie, przecież wracają właśnie z urlopu. To może, że muszą odpocząć po podróży? Nie, przecież ich podróż trwała najwyżej godzinę. Hmm, że.. Nie zdążył nawet sformułować do końca nowego pomysłu, bo Lilith wyraziła entuzjastyczną zgodę i pociągnęła go za rękę w stronę baraków Jedenastki. Kilka minut później przekonał się, że walką nigdy nie pogardzi i nic nie jest jej w stanie jej powstrzymać. Nawet letnia sukienka i sandałki na obcasach. Stała przed całym oddziałem, składającym się z rosłych, umięśnionych mężczyzn, uzbrojona jedynie w drewniany miecz, który w porównaniu ze wzrostem niektórych osobników, mógł służyć im spokojnie za wykałaczkę. Z dzikim okrzykiem, prawdopodobnie podpatrzonym u Ikkaku czy Zarakiego, rzuciła się w sam środek tłumu, zajadle uderzając, wymachując, kopiąc i nokautując. Na koniec stała spokojnie, z mieczem zarzuconym na ramię, a dookoła niej leżały, porzucone bezwładnie ciała walecznych Shinigami.
- Macie bardzo słaby oddział – mruknęła lekko w stronę Ikkaku, jakby wcale nie mówiła o najsilniejszej jednostce bojowej w całym Seireitei, opadła na werandę koło Yumichiki, który poczęstował ją czarką sake.
Madarame całą walkę stał koło Ichigo i zachwycony śledził każdy ruch dziewczyny.
- Jeśli ty się z nią nie ożenisz, to ja to zrobię – szepnął do Kurosakiego, a ten zaczerwienił się, nie wiadomo czy z oburzenia czy zakłopotania.
***
Popołudniową sjestę na tarasie Oddziału Jedenastego, przerwało im przybycie rozgorączkowanego Szóstego Oficera, który z przerażeniem oznajmił, że pani Porucznik płacze i nikt nie wie dlaczego. Był to akurat czas drzemki Kapitana Kenpachiego, którego zbudzenie było surowo wzbronione, pod karą śmierci w okropnych torturach. Nikt nie ośmielił się jeszcze sprawdzić, czy ten przepis nie jest przypadkiem groźbą bez pokrycia i jakoś nikt się do tego nie palił. Zatrwożony więc Szósty Oficer, który nie miał najmniejszego pojęcia o opiece nad dziećmi, przybył, by ktoś uratował sytuacje i nie dopuścił by głośny płacz Porucznik Yachiru doprowadził do przedwczesnego zbudzenia Kapitana. Zjawili się natychmiast w pokoju różowowłosej, która faktycznie siedziała na łóżku i wyła w niebogłosy. Yumichika jako ten, o największej wrażliwości i delikatności, podszedł do niej ostrożnie i próbował uspokoić ją swoim aksamitnym głosem. Nic to jednak nie dało, a można by i stwierdzić, że tylko uczyniło zawodzenie Yachiru głośniejszym. Yumichika odskoczył od niej jak oparzony, i zasłaniając uszy dłońmi oddalił się na bezpieczniejszą odległość.
- Zrób coś.
Lilith podniosła zaskoczony wzrok na zdeterminowanego Ikkaku.
- Niby co? Pierwszy raz widzę płaczące dziecko – prychnęła widząc jak wybałusza oczy. – W Hueco Mundo nie ma dzieci geniuszu.
- Jesteś kobietą cholera, użyj swojego wrodzonego instynktu macierzyńskiego!
Lili warknęła, ale podeszła do dziewczynki. Przysiadła na skraju łóżka i objęła roztrzęsioną od szlochu sylwetkę. Pogładziła delikatnie różową głowę.
- Cśśśś – wyszeptała najczulszym, najsłodszym głosem, od którego Ichigo zrobiło się cieplej na sercu. – Chibi-chan, czemu płaczesz?
Mała rozryczała się jeszcze bardziej i siąkając nosem objęła drobnymi rączkami szyję Sousuke. Próbowała coś powiedzieć, ale szloch skutecznie jej to uniemożliwiał.
- Spokojnie Chibi, spokojnie – brunetka mruczała dalej, kołysząc ją lekko w przód i w tył.
- Boooo.. – jąkała się Yachiru, próbując w końcu coś powiedzieć. – S-skooończyłyyy m-ii się cuuuukierki!
Ichigo zacisnął zęby żeby nie wybuchnąć śmiechem, Ikkaku wyglądał jakby miał się zaraz trzasnąć w twarz, a Yumichika z morderczą miną masował najwyraźniej wciąż obolałe uszy. Jedynie Lili pokiwała ze współczuciem głową i otarła łzy z zarumienionych policzków.
- Już nie płacz Chibi-chan, Ikkaku pójdzie do sklepu i wróci z cukierkami dosłownie za sekundę – uniosła wymownie brwi spoglądając na Madarame – Prawda Ikkaku?
- A-ale.. – urwał widząc spojrzenie brunetki – Ta.. prawda.
- Więc co tu jeszcze robisz?
Madarame z ciężkim westchnięciem zniknął za drzwiami, a Yachiru przestała płakać.
- Dziękuję Li-Lili – zaświergotała radośnie z wielkim uśmiechem.
Tym razem to Ichigo miał ochotę zdzielić się w twarz. I zrozum tu kobiety..
***
Od Jedenastych wracali późnym wieczorem. Było już ciemno i zimno, ale Lilith miała ochotę na spacer w świetle księżyca, a Ichigo nie potrafiąc przezwyciężyć irracjonalnej obawy, że coś jej się stanie gdy będzie sama, zgodził się jej towarzyszyć. Tak więc wędrowali do swoich kwater obierając najdłuższą z możliwych dróg. Szli w ciszy i spokoju, dopóki nie dobiegł ich głośny, pijacki śmiech. I dziwne, bliżej niezidentyfikowane, niedwuznacznie brzmiące odgłosy, których źródła Ichigo wolał nie znać. Ale Sousuke oczywiście była innego zdania, bo pociągnęła go za rękę i wskoczyli na dach pobliskiego budynku. Brunetka najwyraźniej wyobraziła sobie, że jest bohaterką jakiegoś filmu szpiegowskiego, bo pochylona, stąpała cicho, rozważnie i niebywale tajnie. Ichigo wędrował za nią z rękami w kieszeniach. Doszli do drugiej strony dachu, który wychodził na uliczkę obok. Chowając się za spiczastym wierzchołkiem, wyjrzeli ostrożnie na ulicę. O ścianę kwater Oddziału Drugiego opierała się Kapitan Soi Fon. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przyciskana do owej ściany była przez fioletowowłosą Yoruichi, której twarz aktualnie była zanurzona w jej biuście. Obydwie chichotały pijacko i oprócz tego wydawały z siebie ciche jęki i westchnienia. Gdy ręka Yoruichi zawędrowała w spodnie Kapitan, z jej ust wyrwał się krótki okrzyk, zaraz stłumiony przez usta Shihoin. Po chwili obie kobiety, zataczając się i pojękując wtoczyły się do budynku, zatrzaskując za sobą drzwi z głośnym łomotem. Ichigo i Lilith milczeli przez chwilę.
- To lesbijki – oświadczyła w końcu Sousuke.
- Brawo Lil, wielkie umysły myślą podobnie.
Lili, co dziwne, nie zareagowała na zaczepkę. Siedzieli w ciszy, aż w końcu brunetka wybuchła głośnym, niepochamowanym śmiechem.
- Już nigdy nie będę mogła spojrzeć w twarz Kapitan Soi Fon – wystękała ocierając łzy rozbawienia.
- To ty chciałaś bawić się w detektywa – wypomniał jej Kurosaki uśmiechając się i łapiąc ją za nadgarstek, gdy ze śmiechu straciła równowagę.
Obserwując jej roześmianą, zarumienioną twarz, oświetloną bladym blaskiem księżyca, uświadomił sobie coś nagle. Wolną ręką poprawił kosmyki czekoladowych włosów, które przykleiły się do wciąż mokrych policzków. Przesunął rękę z jej nadgarstka chwytając ją za dłoń.
- Hmm.. Lil? Chciałabyś.. – zawahał się, gdy uspokoiła się i spojrzała na niego pytająco – Zostałabyś.. Moim Porucznikiem?
Przez chwilę wydawała się zdziwiona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. Z entuzjazmem pokiwała głową i ciągnąc go za sobą, zeskoczyła na uliczkę. Skierowali się do kwater, ciągle trzymając się za ręce.
- Czyli mogę ciągle z tobą mieszkać?
- Czemu miałabyś ze mną nie mieszkać?
- No wiesz, myślałam, że jak już wszyscy uznają mnie za w pełni poczytalną i skończysz się mną opiekować..
- Zawsze będę się tobą opiekować i możesz mieszkać ze mną tak długo jak chcesz.
________________________
Witam :D
Tak tu dowaliłam z YoruSoi.. W sumie nigdy jakoś nie wierzyłam w ich związek, ale tutaj mi cholernie pasował, nie miejcie mi tego za złe ;D
Pozdrawiam, ;3
Noo Ekstra notka :D:D jak zawsze :D:D. No wiesz szczerze między SOi Fon i Yoruichi to trochę jest coś nie tak . SOi Fon ma obsesję na punkcie Yoruichi, ale ( nie obraź się ) Widziałem wiele dziewczyn, które zachowywały się z podobnym uwielbieniem do siebie :). Tak czy Inaczej Notka Superaśna :D.
OdpowiedzUsuń5/5 daje i mam coś dla ciebie XD Wejdź Tutaj http://mishinama-san.deviantart.com/art/Kurosaki-Ichigo-379099296 Praca mojego autorstwa, tylko tam mam inny nick, bo na Da jak ma się zwykłe konto to nie można zmienić :)
o boziu, masz talent! naprawdę piękna praca *.*
UsuńDzięki :)
Usuń:) Banan na twarzy będzie mi towarzyszył do końca tygodnia :)
OdpowiedzUsuńThey call it genius.
Czuwam , Dorsv
kochana ;3
UsuńHa ha ha ^ ^ To wyznanie na końcu mnie rozbroiło. Ja tu myślałam o czymś innym, a ty takie coś... Oh ty niedobra!
OdpowiedzUsuńAle ogółem to rozdział mi się podobał, taki przyjemny i wszystko.
Eee, ja tam wole jak Yoruichi jest z Kisuke. xD Wolę ten paring xD
Tak sobie wreszcie postanowiłam przeczytać twoje opowiadanie i tak czytam czytam i pod czwartym rozdziałem znalazłam swój komentarz mówiący - "szybko przeczytam i pokomentuję" czy coś i takie...to moje pojęcie "szybkości" >_> aż się trochę głupio zrobiło ._.
OdpowiedzUsuńAle tak ogółem, to muszę powiedzieć, że kocham i ciebie i tego bloga <3
Bardzo miło się czyta, zważając na to, że też uwielbiam takie słodkie sceny, aż jest tu całkiem dużo jedenastki...to już w ogóle :3 aż mi szkoda, że dopiero teraz tu wpadłam ;_;
" Madarame całą walkę stał koło Ichigo i zachwycony śledził każdy ruch dziewczyny.
- Jeśli ty się z nią nie ożenisz, to ja to zrobię – szepnął do Kurosakiego, a ten zaczerwienił się, nie wiadomo czy z oburzenia czy zakłopotania. " kocham cię za to jeszcze bardziej XDDDDD
To ja pozdrawiam serdecznie, czekam z niecierpliwością na następną notkę :3
PS - ja się właśnie (dopiero) zabieram za rozdział ;A;
superowe nic dodać nic ująć :) oraz oczywiście czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuń