poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 11 i ostatni



   Lilith otworzyła gwałtownie oczy i wpatrzyła się w ciemność za oknem. Przewróciła się na drugi bok i poprawiła kołdrę, która częściowo spadła na ziemię. Znowu ten sam sen – ona i Ichigo. Brakuje tylko kilku milimetrów by ich usta się spotkały i wtedy ona zawsze się budzi. Założyła ręce za głowę i powróciła myślami do czasów, gdy żyła jeszcze jako oddana Aizenowi maszyna do zabijania w Hueco Mundo.

   Przemierzała białe, opustoszałe korytarze pałacu Las Noches. Długie włosy powiewały za nią, a poły białego płaszcza plątały się między nogami. Wreszcie doszła do swojego celu, nacisnęła klamkę drzwi i bez wahania wtargnęła do środka. Szeroko uśmiechnięta zlustrowała wzrokiem pomieszczenie – średnich rozmiarów pokój z jednym oknem, szafą, biurkiem i łóżkiem na którym spoczywał mężczyzna. Leżał na brzuchu i opierając brodę o poduszkę, przeglądał coś kolorowego. Leniwie uniósł na nią spojrzenie lazurowych oczu i zmierzwił ręką niebieskie, odstające włosy.
   - Czego? – warknął, ale wiedziała, że cieszy się na jej widok.
   - Grimmy – podeszła do łóżka i opadła na nie, opierając się łokciem o jego plecy. – Gdzie znowu polazłeś?
   - Byłem na ziemi – odparł uśmiechając się szeroko i przeczuwając jej reakcję.
   - Serrio?! – Czekoladowe oczy zabłysły z podekscytowania – Czemu mnie nie zabrałeś, wiesz dobrze, że zawsze chciałam tam pójść.. I jak było? Tak w ogóle to dostałeś pozwolenie? Znowu będziesz mieć kłopoty. I co tam oglądasz?
   - Jesteś zbyt głośna.. Wiesz dobrze, że gdybym cię zabrał, to Aizen chybaby mnie zabił.
  - Co tam masz? – przerwała mu Lilith, sięgając po kolorowe czasopismo, które przeglądał. Przejrzała kilka stron i uniosła pytająco brwi.
   - Pożyczyłem sobie z ziemi – wzruszył ramionami.
   - ‘Porady dla nastolatek’? Och serrio Grimm? – zakpiła przyglądając się uważnie ilustracją – Nie wiedziałam, że masz jakieś problemy, wiesz jeśli chcesz, to postaram się pomóc..
   - Dobra, zamknij się już – wyrwał jej gazetę i wrócił na stronę, którą wcześniej czytał. – Ciekawe rzeczy tu piszą i można się pośmiać. O, na przykład ‘droga redakcjo jestem strasznie gruba i wszyscy się ze mnie naśmiewają, marzę o tym żeby schudnąć, ale tak bardzo lubię słodycze..’
   - ‘Od niedawna mam chłopaka i jeszcze się nie całowaliśmy. Chciałabym to zrobić, ale jednocześnie boję się tego pierwszego razu, a co jeśli zrobię coś nie tak?’ – Lilith zaczęła czytać kolejny list zaglądając mu przez ramię.
   - Pocałunek..? – Grimmjow zamyślił się marszcząc brwi.
   - Pocałunek to akt polegający na kontakcie ust z ciałem innej osoby lub przedmiotem. Ponieważ pocałunek jest formą bardzo intymnego kontaktu, wzbudza silne emocje. – Wyrecytowała Sousuke, korzystając z olbrzymich ilości swojej zakodowanej i często zupełnie niepotrzebnej wiedzy na każdy temat.
   - No – Grimmjow skinął głową w skupieniu. Nieczęsto można było zobaczyć u niego ten wyraz twarzy. – A co odpowiada ten cały Redakcja?
   - ‘Świeżość pierwszego pocałunku polega na tym, że jest on czymś nowym. Jest tajemnicą, obietnicą i nieznaną dotąd zagadką. Nie warto się stresować, trzeba zdać się na instynkt i robić to co druga osoba. Niech wasze emocje grają tu główną rolę. Ważne jest to żeby pamiętać, że pocałunek to nie jest egzamin, dlatego cieszmy się wspólnymi momentami zbliżenia’ – przeczytała Lilith.
   Grimmjow usiadł na łóżku i spojrzał poważnie na Lilith. Ta początkowo skonsternowana, po chwili zrozumiała o co mu chodzi i uśmiechnęła się lekko. Zbliżyli się do siebie i delikatnie, niezdarnie złączyli swoje usta. Ku swojemu zdziwieniu, zdali sobie sprawę, że miękki dotyk warg drugiej osoby jest bardzo przyjemny. Tak jak radziła redakcja ‘zdali się na instynkt’ i poddali się swoim emocjom. Po chwili coraz śmielszych i pewniejszych pocałunków, Lilith spuszczonymi dotąd rękami, objęła jego szyję, a Grimmjow chwycił ją w tali. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, długą chwilę spoglądali sobie prosto w oczy. Wreszcie Lilith nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem, Grimmjow zaraz jej zawtórował. Nie słyszeli otwieranych drzwi i przerwało im dopiero znaczące chrząknięcie. Odwrócili się i natrafiając na stojącego w wejściu Ulquiorre. Spoglądał na nich smętnymi, zielonymi oczami z beznamiętnym wyrazem twarzy.
   - Czego? – warknął Grimmjow wstając i nie kryjąc swojej wrogości.
   - Aizen-sama wzywa panienkę – odparł kompletnie wypranym z emocji głosem.
Lilith westchnęła i stanęła koło Grimmjowa, kładąc mu uspokajająco rękę na ramieniu.
   - Przyjdę potem Grimmy – mruknęła mijając go i zaczepnie szturchając łokciem w żebra.
   - Żegnaj Lilianno – odparł ciągnąc ją lekko za długie włosy. – To do potem.
Ale nie spotkali się potem już nigdy więcej.
   Ulquiorra zaprowadził Lilith do komnat Aizena, gdzie ten powitał swoją córkę jak zwykle ciepło, wylewnie i niesamowicie obłudnie. Ale wtedy Lilith nie zdawała sobie z tego jeszcze sprawy, był jej stwórcą więc wiernie mu służyła. Ponad jego ramieniem dostrzegła drobną postać Hinamori. Wydawała się podekscytowana i ten sam rodzaj niespokojności wyczuła u Aizena. Ulquiorra stał przy drzwiach i był jak zwykle nieporuszony.
   - Najdroższa, mam dla ciebie zadanie – oznajmił Aizen uśmiechając się do niej miło. – Liczę na to, że wypełnisz je sumiennie i będę mógł być z ciebie dumny.
   - Oczywiście ojcze – wtedy jeszcze bardzo zależało jej na jego uznaniu.
   - Pamiętasz Hinamori, prawda? Pójdziesz z nią, dobrze? – Lilith posłusznie potwierdziła skinieniem głowy.
   - Co będę musiała zrobić?
  - Nie czas teraz na pytania, teraz pora działać. Hinamori zabierze cię ze sobą i wszystko ci wytłumaczy, dobrze najdroższa? – opiekuńczo położył jej dłoń na głowie.
   - Kiedy wrócę? Chciałam jeszcze pobyć z Grimmjowem zanim wyślesz go na kolejne zadanie..
   - Niebawem kochana, niebawem.
Ulquiorra poruszył się niespokojnie. ‘Nie wróci.’
Aizen przycisnął dziewczynę na chwilę do swojej piersi, tylko Ulquiorra dostrzegł jego fałszywy uśmiech i niebezpieczny błysk w oku. Hinamori zalała fala zazdrości.
   - Poczekaj tutaj z Ulqiurrą skarbie, chcę jeszcze raz omówić wszystko z Hinamori. – Skinął na Momo, która posłusznie do niego podeszła i zniknęli za drzwiami.
Lilith stanęła przy oknie i wpatrzyła się w sztucznie stworzone niebo nad Las Noches.
Ulquiorra podszedł bliżej i wbrew sobie, w końcu się odezwał.
   - Poinformować Grimmjowa, że wyruszasz na misję?
   - Tak – Lilith popatrzyła na niego z łagodnym uśmiechem. – Powiedz, że zobaczymy się jak wrócę.
‘Nie zobaczycie..’ Ulquiorra otwierał usta, jednak za nim otworzyły się drzwi.
   - Już czas kochana, czas wyruszać. – Lilith obdarowała Ulquiorre ostatnim uśmiechem i wyszła z sali za Hinamori.

   Grimmjow stał na środku swojego pokoju i wpatrywał się zamyślony przez okno. Lilith była jedyną ważną osobą w jego życiu, jedyną o którą dbał i się troszczył. Jedyną za którą tęsknił. Była jego przyjaciółką od kiedy tylko wynurzyła się z czeluści Hougyoku i spośród całej, przyglądającej jej się uważnie Espady, to właśnie jego obdarzyła szerokim, ufnym uśmiechem.
  Coś nie dawało mu spokoju. Dręczony dziwnym, niezidentyfikowanym i bezpodstawnym niepokojem wypadł na korytarz i skierował się w stronę komnat Lilith. Zmarszczył gniewnie brwi, gdy dotarł w końcu na miejsce i zobaczył opierającego się o drzwi Ulquiorre.
   - Jej już nie ma – szepnął przeszywając go beznamiętnym spojrzeniem zielonych tęczówek.  

***

   Ichigo wpatrywał się w dziewczynę siedzącą naprzeciwko niego. Coś mu się wyraźnie nie zgadzało. Sięgnął ręką przez stół i nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie brunetki, rzucone mu znad jedzonej przez nią kanapki, chwycił pukiel jej włosów. Z uwagą, marszcząc brwi, wpatrywał się w czekoladowe kosmyki, między którymi błyszczały złote pasemka. Lilith wyjaśniła mu zdawkowo, że Rangiku pożyczyła farby do włosów, ze świata ludzi, podczas ostatniej misji. Kurosaki powątpiewał w spłacenie długu przez Matsumoto, ale kiedy zobaczył jej długie czarne włosy i wciąż rude brwi, stwierdził, że na jej miejscu złożyłby reklamację.

***

   Lilith – wielka fanka naleśników, często namawiała Ichigo do zrobienia jej ulubionej potrawy. Jako, że sama nie potrafiła gotować, a on, pomimo narzekań i marudzeń, zgadzał się, co najmniej raz w tygodniu kończyli obsypani mąką, z kilkoma spalonymi naleśnikami, porozlewanym wszędzie sosem czekoladowym i rozgniecionymi owocami. Brunetka właśnie uciekała przed wymierzającą sprawiedliwość, drewnianą łopatką dzierżoną przez rudowłosego, gdy zahaczyła o róg szafki kuchennej. Niewątpliwie nie było do silne zderzenie, ale Sousuke syknęła głośno, chwyciła się za brzuch i przeklinając szpetnie zgięła się wpół zaciskając mocno powieki. Ichigo natychmiast znalazł się przy niej i posadził ją na krześle. Widząc pojedyncze plamki krwi, przesiąkające przez jej bluzkę, delikatnie odsunął jej ręce, uniósł lekko materiał i wytrzeszczył oczy. Zaczerwieniona, podrażniona skóra, wokół kolczyka tkwiącego w jej pępku.
   - Kiedy go zrobiłaś? – spytał ocierając palcem cieknącą po jej brzuchu krew.
   - Wczoraj.. – syknęła przez zaciśnięte zęby, próbując powstrzymać grymas bólu.
Ichigo chwycił ją za rękę i skierował się w stronę Oddziału Czwartego, gdzie Kapitan Unohana natychmiast uleczyła niezagojone ranki. Zachwycona Lilith, przeglądała się potem w lustrze jakiś czas, podziwiając swój nowy, świetnie się prezentujący, nabytek.

***

   Kurosaki siedział przy kuchennym blacie i popijając sake, uzupełniał raporty. Jego spokój przerwała znajoma energia duchowa, wskakująca przez okno i pojawiająca się natychmiast koło niego.
   - Zgadnij co! – zaświergotała wesoło Lili, która zdawała się być wręcz niepoprawnie radosna.
   - Nie wiem Lil.
   - Jak zgadniesz to pomogę ci z tymi papierami.
  - Nowy kolczyk? – mruknął, pomijając fakt, że jako porucznik, wypełnianie dokumentów było jej obowiązkiem.
   - Blisko!
Odwróciła się do niego plecami i zsuwając z ramion swój biały mundur Shinigami, ręką zgarnęła włosy na ramię. Oczom Ichigo ukazały się zgrabne, przysłonięte tylko cienkim paskiem biustonosza plecy, ale Lilith raczej chodziło o coś innego. Mimowolnie powiódł palcem po torze stworzonym z małych, czarnych, wytatuowanych gwiazdek, ciągnącym się od karku, do połowy pleców.
   - Śliczne nie? – Sousuke naciągając na siebie z powrotem kimono, odwróciła w jego stronę uśmiechniętą, zarumienioną entuzjazmem twarzyczkę.

***

   Lilith stanowczo zbyt wiele czasu spędzała z Rangiku. Zbyt wiele czasu spędzała z nią w świecie ludzi, w barach i klubach nocnych. Zbyt często wpadała z nią na głupie i szalone pomysły, które zbyt często realizowały. Tak, Lilith dla dobra własnego i otoczenia, powinna trzymać się jak najdalej od nieobliczalnej Rangiku. Takie przynajmniej było zdanie Ichigo. Osobiście nie miał nic do rudowłosej, ale we dwie tworzyły wirujący huragan kłopotów, który siał spustoszenie.
   - Wyobrażasz sobie egzystencję w Hueco Mundo? Dopiero teraz czuję, że żyję, więc daj mi się tym nacieszyć i proszę nie złość się. – mruczała mu do ucha Lilith, za każdym razem gdy próbował przeprowadzić z nią poważną rozmowę.
A on gryziony nagłymi wyrzutami sumienia i współczuciem na wyobrażenie sobie Lili pośrodku nicości Hueco Mundo, bezwiednie otaczał ją ramionami, w niemej próbie pocieszenia i wymazania przeszłości.

***

   No więc była. Była chłodna jak Toshiro i troskliwa jak Ukitake, arogancka jak Byakuya i radosna jak Yachiru, oschła jak Soi Fon i szalona jak Ikkaku, niewinna jak Yuzu i groźna jak Zaraki, pracowita jak Nanao i leniwa jak Kyoraku, roztrzepana jak Rangiku i rozsądna jak Nemu, optymistyczna jak Renji i sceptyczna jak Rukia. Miała pewność siebie Yumichiki, elegancję Unohany i chodziła własnymi ścieżkami jak Yourichi. Cechowała się ironicznym poczuciem humoru, czasem słodką naiwnością, a czasem wyrachowaniem.
Ichigo nie miał wątpliwości, gdy obserwował jak skacze po dachach Seireitei z Yachiru. Stworzyli potwora.
   Ale zaraz ten potwór zeskoczył zgrabnie prosto w kałużę i kołysząc kusząco biodrami, sposobem nauczonym pewnie przez Yumichike, podszedł do niego. Lilith zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechając się lekko, stanęła na palcach. Pocałowała go lekko, słodko i za krótko. Ichigo obejmując ją w pasie, przycisnął do siebie drobną sylwetkę.
Jednak nie takiego strasznego..


Ponieważ jesteś wszystkich czego pragnę i wszystkim czego potrzebuję.. 






No i koniec. Koniec tej mojej krótkiej, banalnej, romantycznej historii. Trochę smuteczek, nie? Z całego serca dziękuję każdej osobie, która zostawiła swój komentarz, to wiele dla mnie znaczyło. Dziękuję też cichym czytelnikom, za samą obecność. Jeśli jeszcze kiedyś stworzę Bleach'ową historię, to na pewno dam znać!
Kocham mocno, trzymajcie się!
<3

środa, 4 września 2013

Rozdział 10


      ‘Trochę potrwać’ czyli ile? Lata, miesiące, tygodnie? Spędził przy Lilith ostatnie kilka dni, a ona ciągle nie dawała znaku życia. Jakby tego było mało, Unohana poinformowała go, że nie wiadomo, czy jej pamięć wróci do normy. Może zregenerował jej ciało, ale nie było pewności, że to samo zrobił z jej umysłem. Miał wrażenie, że jeszcze kilka dni i znienawidzi ją za to, że tak długo karze mu na siebie czekać. Nigdy nie należał przecież do cierpliwych, więc niech już w końcu wstanie i znowu będzie jego Lilith. Z wściekłości i bezsilności uderzył pięścią w stolik stojący koło jej szpitalnego łóżka. Mebel zachwiał się, wazon stojący na nim spadł i potłukł się na drobne kawałeczki. Kwiaty które przyniosła Rangiku leżały wśród odłamków szkła i wylanej wody. Ichigo ponownie zajął miejsce przy łóżku, już spokojniejszy, chwytając jej zimną, nieruchomą dłoń.

***
  
   Wpadł do sali w barakach oddziału czwartego i zmartwiony, stwierdził że nic się tu nie zmieniło. Nie było go może z dwie godziny, bo musiał stawić się na zebranie kapitanów. Okno ciągle było otwarte, do pomieszczenia wpadało ciepłe, świeże powietrze, wiatr poruszał białymi firankami. Na stoliku spoczywał nowy wazon z kwiatami, a na łóżku leżała ciągle nieruchoma, dziewczęca sylwetka, przykryta cienkim, prześcieradłem. Ze zrezygnowaniem opadł na krzesło i chwycił drobną dłoń. Gładził ją mechanicznie kciukiem, gapiąc się na ścianę.
   - Wiedziałam, że cię tu znajdę Ichi – radosny głosik wyrwał go z transu. Spojrzał na parapet na którym przycupnęła różowowłosa, uśmiechnięta dziewczynka. Yachiru zaraz jednak spoważniała, przybierając tak niepodobny do siebie wyraz twarzy. – Dalej śpi? Mówiłam, że jest jak Śpiąca Królewna.
Ichigo potwierdził pomrukiem i spojrzał na spokojną twarz brunetki.
   - Próbowałeś pocałunku?
   - He?
   - No już raz obudziłeś ją całusem, więc czemu teraz by się miało nie udać?
   - Yachiru nie sądzę..
   - Cicho! – twarzyczka Kusajishi poczerwieniała ze złości – Ja też chcę, żeby w końcu wstała, to może zrób coś! No całuj, już!
   Ichigo przeczuwając nadchodzący napad wściekłości w postaci szalejącego, różowego tornada, pochylił się z cichym westchnieniem nad twarzą Lilith. Nie dość, że ma całować nieprzytomną dziewczynę, która może go nie pamiętać gdy się obudzi, to dodatkowo krępowało go uważne i ponaglające spojrzenie obserwującego go uważnie dziecka. Przymknął oczy, wciągnął mocno jej ciągle doskonale wyczuwalny, owocowy zapach i złożył krótki pocałunek na jej ustach.
   - No dalej Lil, czas wstawać.. – szepnął jeszcze i prostując się, spojrzał na uśmiechniętą Yachiru.
   - Teraz pewnie musisz dać jej jeszcze chwilkę, zobaczysz zaraz się obudzi!
   - Taa.. To po co w ogóle przyszłaś?
   - Aaa, zapomniałabym! Ken-chan cię szuka, to pewnie coś baaaaaardzo ważnego, więc chodź ze mną szybko. Ale już – dodała stanowczo, widząc jego wyraźną niechęć. – Jak wrócisz pewnie będzie już na ciebie czekać – wskazała główką na Lilith i wyskoczyła przez okno.
   - Nie wydaję mi się – mruknął do siebie i poszedł w jej ślady.
Dłoń, którą jeszcze chwilę temu trzymał w mocnym uścisku, poruszyła się lekko.

***

   Zupełnie jakby nie była sama. Ciągle czuła czyjąś obecność, nie tyle przy sobie, a w sobie. Jakby teraz dzieliła duszę i ciało z kimś jeszcze. Nie słyszała żadnego głosu, dodatkowego oddechu, czy myśli. Nikt nie poruszał za nią rękami, nie chodził, nie mówił. Ale nie opuszczało jej przeświadczenie, że już nie jest sama, że ma kogoś jeszcze.
Próbowała sobie przypomnieć co się działo. Hinamori, Hougyoku, bezowocna walka ze sterującą nią siłą, miecz przebijający jej ciało..
Powoli otworzyła oczy i podniosła się do siadu. Dokładnie przyjrzała się swoim dłoniom, a potem białej sali szpitalnej w której się znajdowała. Nie czuła bólu, nic jej nie dolegało. Wstała z łóżka i poprawiła białe kimono. Przeszła kilka kroków. Niby wszystko normalnie, ale miała wrażenie jakby uczyła się siebie na nowo. Skupiła odrobinę Reiatsu, a po jej dłoni, między palcami przemknęła wiązka czarno-srebrnej energii. Jej własnej z domieszką.. Ichigo. Szybko dopadła parapetu i wyskoczyła przez okno.

***

   Kurosaki wracał do baraków czwórki, odrobinę zły i zirytowany. Kenpachi próbował namówić go na mały sparing, w ramach sprawdzenia jego nowego, niższego poziomu energii. A przecież było to zupełnie niepotrzebne, sam umiał ocenić, że niewiele się zmieniło. Zawsze dysponował zadziwiającą ilością mocy, więc wiedział doskonale, że przekazanie części Lilith wcale go nie osłabiło. Zatrzymał się gwałtownie czując nagły impuls znajomego Reiatsu. Przyspieszył kroku, a gdy wypadł zza zakrętu dostrzegł tylko burzę brązowych włosów i załzawione oczy. Lilith rzuciła mu się na szyję szlochając cicho, objął ją w pasie i przycisnął mocno do siebie.

***

  Lilith była bardzo podekscytowana wizją pierwszej misji jako członkini jednego z Oddziałów Gotei 13. I to jako jego Porucznik. Co prawda było to tylko grupa uciążliwych menosów, która jakimś sposobem wdarła się do świata ludzi, ale to nie zmniejszało jej entuzjazmu. Do ramienia swojego białego stroju Shinigami przyczepiła nową, porucznikową odznakę, a do pasa przymocowała wypolerowane na błysk Zanpaktou. Ichigo z zachwytem zarejestrował fakt, że pierwszy raz nie musiał na nią czekać, a nawet to ona oczekiwała jego, tupiąc niecierpliwie nogą w podłogę na korytarzu i prychając nerwowo pod nosem.

***

   Misja nie była ani trudna ani wymagająca. Po wyjściu z bramy Senkai błyskawicznie zlokalizowali i zlikwidowali menosów. Ale Ichigo widząc z jakim zachwytem Lili rozgląda się po otoczeniu i ze świadomością, że po raz pierwszy jest w świecie ludzi, odesłał swój Oddział do Soul Society i zaproponował brunetce oprowadzenie po mieście. Radośnie rzuciła mu się na szyję, a Ichigo obejmując jej talię utwierdził się tylko w słuszności swojej decyzji. Karakura nie zmieniła się znacznie przez te sto lat, ale Kurosaki z rozbawieniem zorientował się, że w miejscu gdzie kiedyś stał jego dom był zakład pogrzebowy, a zamiast szkoły zastał cmentarz.
   Przez cały dzień zwiedzili tyle miejsc, że gdyby Ichigo był człowiekiem, to zapewne już dawno rozbolałyby go nogi. Kolorowe witryny sklepowe, tłum ludzi, głośna muzyka, najróżniejsze zapachy, zgiełk i hałas, dobiegające zewsząd głosy, oświetlone bilbordy i krzykliwe reklamy. Na wszystko Lilith spoglądała szeroko otwartymi oczami, zarumieniona i szczęśliwa jak dziecko. Gdy doszli do wesołego miasteczka, Kurosaki miał wrażenie, że dziewczyna zaraz popłacze się z zachwytu. Dzięki temu, że byli niewidzialni dla ludzi, mogli jeździć na karuzelach ile chcieli, nie płacąc. Właściwie to Ichigo nie przepadał za takimi atrakcjami, ale widząc, że z twarzy Lili ani na sekundę nie schodzi szeroki, szczęśliwy uśmiech, chodził z nią wszędzie, gdzie tylko miała ochotę. Z punktu widzenia potocznego obserwatora mogli uchodzić za zakochanych. Trzymali się za ręce, Lilith podekscytowana co rusz rzucała mu się na szyję, a podczas długiej przejażdżki diabelskim kołem, stali na jego szczycie objęci i wpatrzeni w zachodzące słońce. Ale nie było mowy o żadnym obserwatorze, skoro byli niewidzialni i nikt, oprócz nich samych, nie był świadkiem tego cholernie romantycznego dnia. Który skończył się, gdy siedzieli nocą na dachu najwyższego wieżowca w Karakurze i obserwowali z góry światła miasta, które pomimo późnej pory nie szykowało się do snu.
   - Co to? – spytała nagle Lil, opuszczając rękę, którą do tej pory obejmowała ramię Ichigo i wyciągając zza pazuchy paczkę papierosów. – Zabrałam jakiemuś facetowi – mruknęła w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie.
Kurosaki zabrał ją z jej ręki, otworzył i wyciągnął z wnętrza dwa papierosy i zapalniczkę. Wsadził sobie jednego do ust i zapalił. Zaciągając się mocno gryzącym dymem, wypuścił po chwili z ust szare, równe okręgi.
   - Ale czad! – pisnęła zachwycona brunetka – Ja też tak chcę!
Po kilku nieudanych próbach zapalenia papierosa w końcu jej się udało, napełniła płuca dymem i natychmiast zaczęła kaszleć i krztusić się. Papieros wypadł jej z ręki i poszybował w dół, po chwili znikając w ciemnościach gdy podmuch wiatru zgasił żarzącą się końcówkę. Gdy Ichigo przestał chichotać, a Lilith ochłonęła, sięgnęła do paczki i po zaledwie trzech próbach, zapaliła kolejnego papierosa. Tym razem zaciągnęła się głęboko, ale ku jej niezadowoleniu zamiast równych kółeczek, z jej ust wydostała się bezkształtna chmura dymu.
   - Ale to śmierdzi – mruknęła, rozganiając dłonią szare kłęby.
   - To nie pal – odpowiedział jej Ichigo, ale jednocześnie nie umiał oderwać wzroku od jej kształtnych warg, co i rusz wypuszczających popielate obłoczki.
W końcu doszła do filtra i krzywiąc się lekko wyrzuciła tlący się niedopałek w powietrze. Przysunęła się do Ichigo i chwyciła go oburącz w pasie, a on objął jej talię. Położył głowę na jej włosach i zupełnie nie przeszkadzało mu, że owocowy zapach miesza się z wonią papierosów.

***

   Ichigo nie wiedział jakim cudem wracał do domu z takim kacem. Nie wiedział dlaczego dał się namówić Kenpachiemu, na całkowicie męski, wieczór kawalerski, chociaż nikt się przecież nie żenił. Dlaczego pomimo zapewnień towarzyszy, że nie pije dużo, udało im się wcisnąć w niego co najmniej zgrzewkę sake, ani dlaczego został z nimi do rana. A już zupełnie nie miał pojęcia czemu otwierając drzwi do własnego mieszkania, słyszy głośne rozmowy i kobiecy śmiech, który źle, bardzo źle działał na jego obolałą głowę. Najwyraźniej nie zdawał też sobie sprawy z tego, że Stowarzyszenie Kobiet Shinigami postanowiło zrobić zebranie w jego kwaterach. Dlatego stanął jak wryty w wejściu i gapił się ogłupiały na kobiety, które porozsiadały się na wszelkich możliwych powierzchniach płaskich jego salonu i zawzięcie o czymś dyskutowały. Gdy w końcu zorientowały się, że pokój nie jest wypełniony już tylko przedstawicielkami płci żeńskiej, powitały go głośnym, bełkotliwym i chóralnym ‘Dzień dobry Kapitanie Kurosaki!’
   - Och, dzień dobry Truskaweczko.
 Lilith, która najwyraźniej była już po kilku głębszych, wstała z zajmowanego przez siebie parapetu i eleganckim slalomem ruszyła w jego stronę. Kilka kroków przed nim potknęła się o zupełnie płaski kawałek podłogi i wpadła prosto w jego, na szczęście zawczasu przygotowane, ramiona.
   - Nie jesteś zły, że zorganizowałyśmy tu spotkanie? – zamruczała w sposób, który całkowicie wykluczał opcję bycia na nią zdenerwowanym.
   - Nie, nie jestem. Ale bądźcie cicho bo idę spać, jestem padnięty.
   - Oczywiście – ucałowała go w policzek i chwiejnie wróciła na poprzednie miejsce, od razu włączając się do zażartej dyskusji.
Ichigo otworzył lodówkę, wyjął wielki słoik i nalał sobie do szklanki wodę z ogórków. Nie wiedział dlaczego, pomimo usilnych starań, ciągle słyszy plotkowanie kobiet. Nie wiedział czemu właśnie rozprawiają o ‘szybkim numerku w tempie shunpo’, ani nie miał najmniejszej ochoty dowiedzieć się, o czyim ‘numerku’ właściwie jest mowa. Chociaż sam pomysł mu się spodobał.

***

Ichigo obudził się wczesnym wieczorem i czując się tylko odrobinę lepiej niż rano, wszedł do łazienki, napuszczając do wanny mnóstwo wody. Z pewnością zasłużył sobie na odpoczynek i chwilę relaksu.

***

   W pewnym momencie musiał się zdrzemnąć, bo gdy otworzył oczy, woda była chłodna, a jego bolał kark od niewygodnego opierania o brzeg wanny. Z cichym westchnięciem opłukał ciało ciepłą wodą, i wyszedł na kafelki owijając się ręcznikiem. Rozległo się głośne pukanie do drzwi.
   - Kurosaki! – warknął rozeźlony, dziewczęcy głos – Siedzisz już tam z dwie godziny, gorzej niż baba!
   - Cicho – burknął tylko, zupełnie ignorując natarczywe stukanie.
Wypuścił z wanny wodę, wytarł się i ubrał dresowe spodnie.
   - Kurosaki do cholery, wyłaź wreszcie!
Lilith musiała najwyraźniej kopnąć ze złości w drzwi, co wywnioskował z głuchego uderzenia, cichego przekleństwa i jęków bólu. Oparł się o umywalkę i wyczekująco wpatrzył w wejście. Zastanawiał się, czy jeśli nie wyjdzie, dziewczyna wyważy drzwi, czy może pójdzie się wykąpać gdzie indziej?
   - Ku-ro-sa-ki! – Wysyczała, każdą sylabę zwieńczając coraz mocniejszym uderzeniem.
Poczekał jeszcze chwilę, aż w końcu z westchnięciem i uśmiechem skierował się w stronę drzwi.

***

   Lilith opierała się o drzwi, co chwilę kopiąc je i wykrzykując coraz to nowe groźby. Gdy była już bliska wybuchu, wejście otworzyło się gwałtownie, ona poleciała do tyłu, a przed upadkiem ochroniło ją coś ciepłego i twardego. Błyskawicznie zorientowała się, że opiera się o nagą klatkę piersiową Ichigo, a jego dłonie obejmują ją w pasie.
   - Wykorzystujesz całą ciepła wodę i potem dla mnie już nie starcza, nie mieszkasz tu sam, wiesz? – burknęła, próbując wyswobodzić się z jego silnego uścisku.
   - Zawsze możemy kąpać się razem – wyszeptał Kurosaki tuż przy jej uchu, wywołując tym lawinę dreszczy na jej plecach. Musiał to wyczuć, bo gdy odwróciła lekko głowę, zobaczyła jego złośliwy uśmiech.
   - Już bym wolała kąpać się z Kurotsuchim – warknęła, na co on zachichotał cicho. Nie dała poznać po sobie, jak bardzo podoba jej się ten dźwięk i rezygnując już z bezowocnych prób odsunięcia jego dłoni, założyła ręce na piersi. 
   - Cała woda byłaby zafarbowana – zauważył, przyciągając ją bliżej siebie.
   - Najwyżej – zaśmiał się znowu – Coś ci dzisiaj humor dopisuje?
   - Mhym – potwierdził seksownym pomrukiem, wprost do jej ucha.
   - To niedobrze. Chyba wolę cię jako ponurego gbura marszczącego gniewnie brwi.
   - Jakiego gbura? Muszę wzbudzać respekt, jestem w końcu szanowanym Kapitanem.
  - Kto jak kto, ale ja tam cię nie szanuje – oświadczyła odwracając się w jego stronę i uśmiechając złośliwie.
   - To niedobrze Pani Porucznik niedobrze..  – jednym sprawnym ruchem uniósł ją w powietrze i zarzucił sobie na ramię. Pisnęła cicho z zaskoczenia. – I co by tu teraz zrobić z nieposłusznym Porucznikiem?
   - Proponuję postawić mnie na ziemi i dać mi spokój żebym w końcu mogła się wykąpać.
   - Dobrze, ale jak wykąpiemy się razem – droczył się dalej.
   - Ty już spędziłeś w tej wannie pół dnia! Za długo siedzieć w wodzie też nie można, skóra ci namoknie i odpadnie i żadna cię nie będzie chciała..
   - Zaryzykuję. Poza tym siedzieć w wannie w dobrym towarzystwie to już co innego.
   - To sobie posiedź z Kenpachim, jestem pewna, że się zgodzi. A teraz możesz już mnie postawić?
   - Oczywiście skarbie, dla ciebie wszystko.
   Pociągnął ją za nogi, tak że ześlizgnęła się z jego ramienia i spadłaby na ziemie, gdyby nie chwycił jej oburącz. Z uśmiechem usadowił ją na pralce i nie zwracając uwagi na jej naburmuszoną minę, chwycił jej dłoń, a drugą ręką odgarnął czekoladowe kosmyki przysłaniające twarz. Pogładził ją delikatnie po policzku i dotknął kciukiem jej dolnej wargi. Pochylił się lekko, a ona z konsternacją czekała na to co zaraz się wydarzy. Gdy czuła już prawie ciepło ust Ichigo na swoich, napiętą cieszę przerwał donośny dźwięk dzwonka. Kurosaki westchnął, cmoknął ją w policzek i wyszedł z łazienki. Lilith zeskoczyła z pralki i zamykając za nim drzwi zaczęła się rozbierać. Musiała się przyznać, przed samą sobą, że miała nadzieję na coś więcej. Z niezrozumiałych powodów jej  usta pragnęły dotyku ust Ichigo. Cała ona pragnęła jego bliskości. Odrzucając bluzkę w kąt pomieszczenia, skarciła się za melodramatyzm i przesadne reakcję.

Nie zdawali sobie sprawy, że w tej chwili na ich twarzach goszczą podobne wyrazy niedosytu, irytacji i żalu. 





_______

Przedostatni rozdział ze sporym opóźnieniem, mam nadzieję, że się podobał (mnie osobiście mdli aż od ilości słodkości :D)

Buziaki! ;3